poniedziałek, 19 grudnia 2011

Moje karteczki wreszcie wędrują

W ramach SAL-a "Pod choinkę" zrobiłam kilka kartek (a chciałabym więcej).

Karteczki skończone, już każda w swojej ramce, życzenia wypisane... wysłane.
Mam nadzieję, że dotrą na miejsca przed świętami.
Zdjęcia już tradycyjnie takie sobie, biorąc pod uwagę aktualną pogodę za oknem.







A ja jeszcze nie kończę swojego udziału w tej zabawie.
Do świąt pozostało kilka dni i mam nadzieję ukończyć drobne prezenty.
A co się nie uda, tego nie pokażę.

Karteczki już wędrują pod wskazane adresy, a ja przy tej okazji musiałam dokonać smutnego postanowienia.
Ostatni raz chyba pisałam życzenia ręcznie.
Tak zawsze robiłam, bo to dla mnie najbardziej osobista forma składania życzeń.
Niestety, w tym roku miałam bardzo duże trudności, pismo mi się rozjeżdżało, litery wyszły nieładne.
To niestety skutki choroby i dawnego kontaktu bezpośredniego z prądem (właśnie prawą ręką).

piątek, 9 grudnia 2011

Teraz u mnie karteczkowo

Z powodu trwającej nadal awarii technicznej mojego sprzętu (wymaga przejażdżki do warsztatu), dzisiaj pokazuję hurtowo moje pierwsze bombki karteczkowe "w trakcie". 
Pierwsze, bo mam plany, że ho, ho , ale nie wiem, ile zdążę zrobić.
Każdej jeszcze coś tam brakuje, albo jest do poprawki.
Tak jak w tej zielonej - wzięłam tylko jedną nitkę metalizowanej muliny i prawie jej nie widać. 



Muszę to wypruć i zrobić inną, grubszą nitką (inną, bo moje nerwy do metalizowanej na ten raz już się wyczerpały - do następnego razu).

W czasie tego wyszywania jedynym minusem jest dla mnie męczenie się z hafcikami w ręce (nie znoszę tego, ale są za małe na tamborek, no i nie chcę ich zbytnio wygnieść kółkami).

środa, 23 listopada 2011

Nowości SAL-owe

Zrobiłam kilkanaście zdjęć temu hafcikowi - klik... i nic... kompletna beznadzieja... kolory zupełnie nie takie, do rzeczywistości droga daleka.
Tak mnie to wkurzało, że starałam się jak najszybciej dokonać oprawy metodą chałupniczą, czyli jak zwykle rękami mojego M.
Udało mi się dobrać odpowiednią ramkę, nabyłam ją, hafcik wsadzony, całość obfocona i tak oto się prezentuje


A ja teraz mam etap kartkowy - bardzo chciałabym ich zrobić jak najwięcej.
Na poprzednie święta nie miałam szans się wykazać, więc tak mi się skumulowały chęci.
Wybrałam do tej serii mulinki z zapasów, były dodatkiem do włoskich gazetek.
I w porównaniu z nićmi innych producentów wyróżniają się zdecydowanie jedną cechą - mają (jak się to kiedyś mówiło) mocno żarówiaste kolory.

To zrobiona część pierwszego wzorka


Jak widać na całego uległam czarowi jednokolorowych wzorków (chociaż są tu także dodatkowe elementy w innych kolorach). Jednak główne motywy są monochromatyczne (używając środowiskowej terminologii).

czwartek, 10 listopada 2011

Moje niebieskości , bo wreszcie zaczęłam

W Świątecznym SAL-u aż gorąco - kolejne pokazywane robótki już prawie  skończone.
Można się nabawić kompleksów patrząc na takie super tempo.
Ja to określam żartobliwie, że  ta nasza wspólna zabawa  ma  teraz dwie grupy: zaawansowaną i początkującą.
Ja zaliczam się do tej drugiej, bo długo trwało zanim postawiłam pierwsze krzyżyki.
Stało się tak dlatego, że nie mogłam się zdecydować na kolory.
Już prawie wybrałam wersję brązowej kanwy z białą muliną, jednak po kolejnym namyśle zmieniłam koncepcję.
Pierwszą choinkę SAL-ową zrobiłam właśnie na ciemnej kanwie (granatowej) z białą muliną, więc teraz pora na inną wersję.
Postanowiłam zrobić prawdziwie zimowy, mroźny obrazek,
Biała kanwa i różne odcienie niebieskiego - tak, jak rysują zimę małe dzieci, używając niebieskiej kredki.

Z zapasów wybrałam muliny różnych producentów - nowe i bardzo stare.
Nici są jednokolorowe i cieniowane.


A to moje pierwsze kroki


środa, 9 listopada 2011

Pierwszy podchoinkowy obrazek skończony



Po przymusowej przerwie, związanej z brakiem muliny, szybko nadgoniłam.
Nie tak łatwo było zdobyć ten konkretny numer nici, na szczęście pani w pasmanterii sama postarała się o ich sprowadzenie.
Ale to trochę trwało i hafcik musiał swoje odczekać.
Zdjęcie niestety mało oddaje rzeczywistość, więc jestem zmuszona opowiedzieć własnymi słowami.
Obrazek ma piękne, ciepłe kolory - kanwa ercu ze złotą nitką, mulina też w ciepłym brązie.
Może po oprawieniu uda się uzyskać lepszy efekt.
I już biorę się za następne podchoinkowe wzorki...

środa, 27 lipca 2011

Trochę blogowo - o wyróżnieniach i prośbach

Kilka dni temu dostałam od Barboorki wyróżnienie.
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, bo to zawsze jest miłe, kiedy przeczytamy na swoim blogu takie słowa.
Jednak dalej go nie przekażę, zgodnie z własnym postanowieniem, o czym napisałam tutaj - pod znaczkiem widocznym na bocznym pasku bloga.

Napiszę jeszcze o drugiej sprawie (niestety niemiłej), również poruszanej na blogach co jakiś czas.
Doszłam do wniosku, że napiszę otwarcie co mnie denerwuje i w ten sposób zamykam sprawę mojej pomocy innym.
Otóż prawdopodobnie każda z nas miała już  (a jak jeszcze nie, to na pewno będzie miała) do czynienia z prośbami typu: proszę Panią o schemat, czy możesz mi wysłać schemat, potrzebuję schemat itd
Poświęcamy swój czas, szukamy (krócej lub dłużej),  wysyłamy - ja zawsze dbam o porządną formę listu.
A później...  możemy sobie czekać w nieskończoność na jedno słówko "Dziękuję".
W momencie wysłania schematu kończy się jakikolwiek kontakt.
Czytam o tym na blogach, więc nic nowego i odkrywczego nie piszę, ale..
To "dzięki" takim osobom tracimy chęć pomocy innym, bezinteresowność, otwartość.
Właściwie powinnam pisać tylko w swoim imieniu, więc zmienię formułę.
Odechciało mi się, mam dość i ogłaszam, że od tej chwili nie wysyłam żadnych materiałów, wzorów, schematów osobom nieznajomym.
Nie będę również odpowiadać na takie maile.
W późniejszym czasie wstawię taką informację na pasku bloga.
Ech... szkoda słów...

sobota, 9 lipca 2011

Pierwsze koty za płoty i znowu wspomnienia

... w temacie biżuteryjnym...
Dotychczas nic nie zrobiłam  - mam na myśli te ostatnie 3 lata blogowego i robótkowego ożywienia z mojej strony.
Bardzo lubię wszelkie damskie ozdoby i mam ich na tyle dużo, że nie odczuwałam potrzeby samodzielnego tworzenia.
Nie biorę też pod uwagę twórczości zarobkowej, bo do tego potrzeba czasu, umiejętności technicznych, talentów artystycznych - nic z tego nie posiadam.
Co prawda oglądam dużo stron i blogów z biżu, bo bardzo to lubię, ale nie ciągnęło mnie za bardzo do próbowania.
Natomiast zbierałam się od dawna do drobnych prac "remontowych".

Aż tu nagle na Babskim forum konkurs!
Taki letni, pod hasłem "Stwórz letnią biżuterię, zwiewną, słoneczną i pełną radości!"
I nagle mnie też zachciało się coś zrobić.
Przyznaję, że kompletnie nic nie wiem o szczegółach technicznych.
Moje dokształcenie się na potrzeby zabawy polegało na oglądaniu kolczyków, bransoletek, korali.

Wybrałam się do ulubionej pasmanterii, po głębokim namyśle wybrałam trochę potrzebnych elementów i z zapałem zabrałam się do pracy.
To miały być korale, ale kupiłam za mało gumki.
W dodatku ta gumka okazała sie bardzo niesforna, więc skończyło się na bransoletce.
Między koralikami zrobiłam specjalnie takie grubsze, nierówne supełki, żeby było tak bardziej na luzie.

Wiem - to jest robótka na poziomie dziewczynki z podstawówki, ale bawiłam się przy tym bardzo dobrze (a takich chwil mi teraz bardzo potrzeba).
I przy tym nawlekaniu koralików przypomniały mi się lekcje prac ręcznych w szkole, kiedy robiłyśmy korale z mydła.
Potrzebne było mydło glicerynowe (wtedy było takie w sprzedaży) - przezroczyste, o pięknym bursztynowym kolorze.
Kroiło się to mydło w kostkę i nawlekało na nitkę, przy pomocy grubej igły groszówki.
Pamiętam, że później malowałyśmy korale bezbarwnym lakierem do paznokci.
Czy ktokolwiek nosił takie korale, pracowicie przez nas wykonane?

A to moje pierwsze dzieło w nowej epoce...

czwartek, 30 czerwca 2011

Blogowo i robótkowo

Czas mija, lecz nie do końca leczy rany.
Mało piszę, trochę odwiedzam znajome blogi, ale i tam rzadko się odzywam.
Trochę więcej na forum, ale to też tylko pozory beztroski.
Pierwszy raz chętniej korzystam z emotek, niż piszę "własnymi słowami"...
Myśli wracają ciągle do minionych tygodni i miesięcy... bronię się jak mogę przed ich złym wpływem na moją psychikę.
Podobną blokadę mam w robótkach, prawie nic nie powstaje.
Stół i jego okolica, wraz z moim ulubionym fotelem, są zarzucone rozpoczętymi robótkami, a ja niewiele mogę z siebie wykrzesać.
Jednak nie chcę się poddawać, jestem potrzebna moim najbliższym.
Zaczynam więcej pisać na blogach i sięgam po robótki.

To teraz czas na mały remanent z frontu robótkowego...

Na pierwszy ogień druty.
Mój wymarzony wyjazd nad morze na początku czerwca zorganizował się tak nagle, że nie miałam czasu wcześniej odpowiednio się wyposażyć.
Chodzi o cienką osłonę skóry przed opaleniem się na prosiaczka pierwszego dnia pobytu (później też).
Zaczęłam więc szybko robić chustę, którą skończyłam już nad morzem.
Chusta jest mała, ale akurat na szyję i kark.
Oczywiście nie jest blokowana (jeszcze tego nigdy nie robiłam) i wymaga przedłużenia (co się zrobi w wolnej chwili).
Ale na ten raz była akurat.
Zrobiłam ją ze starych zapasów bawełny zerówki.
A tak chusta  pozowała na parzącym piasku


kamienie były niezbędne, bo wiatr był bardzo silny


jeszcze jedno zbliżenie

Siedziałam sobie na plaży i cieszyłam takimi widokami


Co się dzieje na tamborkach? -  stawiam różne krzyżyki w różnych robótkach z różną częstotliwością.

Ostatni pobyt na działce to krzyżyki w robótce SAL-owej.
Zabawa już dawno się zakończyła, ale jeszcze kilka serduszkowych robótek jest nieskończonych ( w tym moja).
Zatarło mi się w pewnym momencie z powodu braku muliny.
Nie mogłam kupić tego koloru - pani w pasmanterii przestraszyła mnie lekko komunikatem, że muliny tej firmy już brakuje  w hurtowniach.
Na szczęście znalazły się jeszcze potrzebne motki (ostatnie dwa w sklepie).
Wypatrzyła je nieoceniona  Kinia , a Poczta Polska dostarczyła.
Kiniu - jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
Robótka posunęła się trochę - skończyłam przedostatnie serduszko.
 


A tak wygląda całość, rozwinięta do umocowania tamborka dla następnej literki - oczywiście to wersja robocza, więc wygniecenia są zrozumiałe.



To dla mnie wyjątkowo miły hafcik - sięgam po niego z przyjemnością, nie śpieszę się...

Pozdrawiam stałych i nowych gości...
I odezwijcie się czasem...

czwartek, 28 kwietnia 2011

środa, 30 marca 2011

Nie lubię...

Nie lubię tej obecnej rzeczywistości, w której nie stać mnie na nowe ciuchy i inne nowe części garderoby.
Nie lubię sklepów, w których nie ma ciuchów na mnie (bo jestem "nietypowa").
Nie lubię nie mieścić się w  lansowanych kanonach urody, młodości, bogactwa.
Nie lubię być niepotrzebnym ciężarem dla młodego społeczeństwa, które podobno musi na mnie  pracować itd, itd, itd...

Raczej rzadko bywam w galeriach handlowych, chociaż mieszkam blisko tej najpopularniejszej.
Nie lubię tego jarmarcznego prymitywnego spędzania wolnego czasu, ogłupiającego koczowania całymi rodzinami wśród sklepów i ruchomych schodów, z erotycznymi niespodziankami w toaletach.
Jeśli  już muszę kupić coś spożywczego, czy chemicznego właśnie tam,  załatwiam to szybko nie zwracając uwagi na mijane wystawy.
Już dawno mam za sobą okres oglądania niektórych wystaw, tak po prostu, żeby nacieszyć oko na przykład  piękną porcelaną.
Teraz przy oglądaniu towarzyszy mi myśl "i tak Cię nie stać, więc daruj sobie".

Dzisiaj musiałam wskoczyć szybko do galerii, w poszukiwaniu mąki razowej do pieczenia chleba (w okolicznych sklepach nie było).
I niestety, mijając kolejne wystawy nieopatrznie zwolniłam.
A tam oczywiście ciuchy dla młodych, chudych i wysokich - z cenami nie na mój cienki portfelik.
Widząc szmatławą tuniczkę (z ochłapu materiałowego) za 500 zł, czy torebkę wątpliwej piękności za 1400 zł, mam rewolucyjne myśli w rodzaju rzucania  łódzkim brukiem w wystawowe szyby.
Ciekawe skąd miałabym wziąć takie sumy?
I po co mi było pracować na pełnych obrotach, aż do wypalenia ... dokształcać się kosztem życia rodzinnego... - wszystko dla idei?
Kiedy odchodzimy z zawodu, opuszczamy środowisko, pies z kulawą nogą się za nami nie obejrzy.
Telefon zadzwoni coraz rzadziej...
Nikt nie pamięta naszego zaangażowania, poświęcenia - nasze "ważne" wypracowane dokumenty tracą swoją ważność, a papiery  lądują w koszu.
Jesteśmy w pracy potrzebni "tu i teraz", później już nie istniejemy w niczyjej pamięci...

czwartek, 24 marca 2011

"Damskie motywy" - galeria prac


Nasza zabawa "Damskie motywy" dobiegła końca.
Bardzo mnie ucieszył fakt, że spotkała się z zainteresowaniem i zechciałyście wziąć w niej udział.
Wszystkim  uczestniczkom zabawy bardzo dziękuję za wspólne haftowanie i z prawdziwą przyjemnością prezentuję zdjęcia prac, które powstały w jej trakcie.

Co prawda prezentacja odbywa się z pewnym poślizgiem w czasie, ale co można zrobić z paskudnym wirusem, który atakuje nie pytając? 
Proszę o usprawiedliwienie w tym zakresie, bo dopiero teraz jestem w stanie jako tako myśleć i pisać.

Oto nasze interpretacje tematu...
Przy okazji zabawiłam się trochę detektywistycznie, ponieważ nie od wszystkich "zapisanych" do zabawy otrzymałam powtórne maile z linkami do odpowiednich postów.
Pozwoliłam więc sobie odnaleźć na blogach wpisy dotyczące zabawy, a jeśli popełniłam w którymś przypadku jakieś nadużycie to bardzo proszę o wiadomość.
Również w przypadku, gdybym kogoś pominęła.

Woreczek vintage Basiululi - na blogu "Zaklęta w robótkach". 


 

Staniczek Renaty - "Robótki myślami pisane"





 Pani Ludmiła u Pakmy - na blogu "W poszukiwaniu zajęcia"



"VIOLI igłą malowane" - gorsecik



i chustecznik


Dwie prace z  "Pracowni Cyber Julki"  



Na "Agatowym polu" - poduszeczka na igły



Valentine Hanulka - "Krzyżykami malowanie"


 Zakładka - "Hobby Krakry"


Retro glamour Asi - "Moje pasje"



Szalenki  woreczek na wieczorne kreacje, czyli nocne koszulki - "Nici, farby i...marzenia"



I mój udział własny - "Subiektywne spojrzenie"
woreczek na bransoletki


 i damulki

poniedziałek, 21 marca 2011

Druga damska robótka.

W ramach zabawy "Damskie motywy" zrobiłam jeszcze jeden hafcik.
Bardzo łatwy, na aidzie 14, właściwie hafcik ekspresowy.
Początkowo miała to być praca na wyzwanie w "Szufladzie" - temat w sepii, ale niestety nie wyrobiłam się w terminie.
Zrezygnowałam więc z pośpiechu i bezstresowo dokończyłam te oto damulki - kolory są moje, bo w oryginale były nieco inne (dużo czarnego, z którego ja zrezygnowałam).
Nie mam koncepcji wykorzystania haftu, niech sobie poczeka.
Po prostu chciałam go sobie wyszyć dla samej przyjemności wyszywania.

niedziela, 13 marca 2011

Jeszcze damskie motywy

To zagadkowe cosie z poprzedniego wpisu

 Nie trafiła się prawidłowa odpowiedź na pytanie, więc  prezentuję rozwiązanie zagadki

 
To pierścionek z wymiennymi oczkami - taki wynalazek z końca lat 60-tych.
Wtedy plastikowe damskie ozdoby czyli pierścionki, klipsy, bransoletki, wisiorki, korale, były  bardzo modne i były nowością.
A przy okazji  trafiały się takie jak ten, pomysłowe wynalazki.
Pierścionek na palcu

 
Później miałam również elektroniczny zegarek w trzema plastikowymi paskami do wyboru  do koloru - przywieziony taki suwenir ze Związku Radzieckiego. Sam zegarek wyjmowało się i wkładało metodą wyciskania.
Oczywiście teraz nie gustuję w takich plastikowych ozdóbkach, ale wtedy (będąc nastolatką) nosiłam modne różności.

A w naszej zabawie "Damskie motywy" mam na warsztacie (tamborku) drugą robótkę.
Zaczęłam ją robić z inspiracji zaproszenia do w "Szufladzie", kiedy tematem była praca w sepii.
Jednak nie dałam rady zmieścić się w terminie tamtej zabawy, wiec teraz na spokojnie robię dla siebie te damulki...