poniedziałek, 4 marca 2024

Robótki w sztuce... autor poszukiwany - już znaleziony

 Edycja posta

Bardzo szybko dostałam blogerską pomoc, za którą bardzo dziękuję mp.

Obraz namalowała kobieta, co jak zawsze mnie cieszy. W krótkiej notce wikipedii pierwsze co zaskakuje to długość życia artystki - żyła ponad 101 lat!

Okazuje się, że jednak źle celowałam w kraj.  

Marie Lucas Robiquet "Jeune fille tricotant"

źródło zdjęcia

W trakcie komputerowych porządków (zajmują mi jak na razie większość czasu!) znalazłam ten obrazek. Zapisałam go do wstawienia na blogu wraz z podanym nazwiskiem malarza. Zawsze sprawdzam wiarygodność zapisanych informacji, teraz również i okazało się, że takiego malarza nie ma. Szukałam w różnych źródłach, czyli ktoś wpuszczając zdjęcie do internetu wpisał co chciał i tak poszło w świat. Obraz jest podpisany przez autora, ale ja nie potrafię tego podpisu odczytać.

Mam nadzieję, że przy okazji trafię na właściwą informacje, a może ktoś zna autora i mi podpowie?

Za względu na koronki (kołnierzyk i mankiety) oraz na widok za oknem przypuszczam, że może to być malarz holenderski lub niemiecki. Może też być z każdego innego kraju.

To rodzaj malarstwa, który lubię najbardziej.     

piątek, 23 lutego 2024

Rozważnie i romantycznie.

Moje ulubione dawne klimaty, chociaż nie zachwycam się ani twórczością  Jane Austin, ani tym bardziej angielską arystokracją. Nawet mogę powiedzieć, że jej nie lubię. W tym przypadku oddzielam ludzi od przedmiotów.

Wiktoriański zestaw do szycia w kształcie miniaturowego fortepianu.

zdjęcie z internetu


czwartek, 22 lutego 2024

Bez planów...

Po raz kolejny (chyba już ostatni) próbuję zaktywizować się blogowo. 

Blogowo-robótkowa rzeczywistość i moje własne życie w minionym roku rozjechały się całkowicie... ogarnęło mnie takie zniechęcenie, że szkoda gadać... dlatego też nic nie planuję...

Haftowanie idzie mi jeszcze wolniej niż dotychczas (a myślałam, że już gorzej być nie może!). I chociaż kilka zabaw blogowych kusi, to jednak nie zgłaszam się do nich, bo raczej nie dałabym rady wykazać się systematycznie. Chyba, że pojawi się coś szczególnie atrakcyjnego i niezobowiązującego. Na razie pozostanę przy dotychczasowych (i to też stoi pod znakiem zapytania) - u Splocika i przy Choince z nową prowadzącą.

Obecnie większość czasu zabiera mi teraz komputerowe sprzątanie. W ubiegłym roku mój wiekowy komputer (po latach mulenia i zawieszania się) całkowicie odmówił współpracy - dysk sobie padł, beztrosko zżerając wszystkie  treści zapisane tam od 15 lat. Taka awaria to pikuś dla fachowca, który nie tylko odzyskał wszystko co przepadło (jak mi się wydawało bezpowrotnie), ale także zdjęcia schowane gdzieś w czeluściach komputera (o których całkowicie zapomniałam). 

Ależ to jest przyjemność! ... zobaczyć nagle takie niespodziewanie odnalezione zdjęcia. Dzięki temu częściowo uzupełnię niektóre stare posty, które teraz straszą pustymi okienkami (dlatego je schowałam do wersji roboczych).

W październiku ubiegłego roku powstał kolejny hafcik według wzoru Małgorzaty Piotrowskiej.

To jedyny haft, który robię wielokrotnie (i to jeszcze nie koniec). Z zasady nie wracam do raz wykorzystanego wzoru, ale ten jest wyjątkiem - co jakiś czas robię nowy na wyraźną prośbę w rodzinie. 

Ostatnie wersje robię złotą muliną na kanwie ze złotą nitką - taka najbardziej mi się podoba.


W grudniu wzbogaciłam hafcik z aniołkiem małym "szlaczkiem" na dole. 

Według wzoru oryginalnego pozostało trochę pustego miejsca i brakowało mi jakiegoś uzupełnienia. Wyjęłam hafcik z ramki, bo nie dało się zrobić zdjęcia bez odbicia światła (ramka jest błyszcząca).


Trochę trwało zanim znalazłam zdjęcie pierwotnej wersji. Zrobiłam ten obrazek w 2019 roku .


poniedziałek, 1 stycznia 2024

Nowy Rok ... nowe nadzieje ...

Niech rok 2024 będzie pod każdym względem lepszy 

od wszystkich poprzednich.

W zdrowiu, spokoju i stabilizacji.


Zawsze, gdy tylko znajdę odpowiedni rysunek, wykorzystuję w swoich wpisach prace mojego ulubionego autora Antoniego Uniechowskiego. Jak to mówią "wychowałam się" na Jego ilustracjach do książek i na wydawanych w czasach PRL-u pocztówkach z rysunkami.
Zbierałam te pocztówki (mam je do dzisiaj) kupując, gdy tylko trafiła się okazja. Najczęściej były w sprzedaży w kioskach RUCH-u, które systematycznie oglądałam. To było łatwe - kioski były właściwie wszędzie, miały bogatą ofertę i nie trzeba było wchodzić jak do sklepu. Najczęściej stały przy przystankach tramwajowych, a że tramwaje najczęściej się spóźniały , a ja dojeżdżałam do szkoły już od I klasy szkoły podstawowej mogłam sobie oglądać wystawione na szklanych półkach różności. To naprawdę były różności, typu mydło i powidło. Nie tylko gazety i papierosy, ale pocztówki, znaczki pocztowe, kosmetyki, chemia, pończochy, zeszyty, książki, kredki, długopisy, lusterka itd. A nawet prezerwatywy. (o tym asortymencie jako dziecko oczywiście nie wiedziałam).
Szczególnie "polowałam" na kartonowe wycinanki z ubrankami dla lalek. Uwielbiałam je!
 
Miało być krótko... a wyszło jak to kiedyś bywało...  a może odzyskam chęć do pisania?...
 

 

piątek, 3 listopada 2023

Powroty do jarmarku przy cmentarzu

Patrzyłam z obrzydzeniem na mijane stragany z wystawionym jedzeniem. Na błotnistym trawniku, na byle jakich stołach, pod mizernym daszkiem z namiotowej płachty, wystawione były wędliny, bochenki chleba, ciasta w dużych blachach. Po tych kiełbasach, chlebach, a przede wszystkim po ciastach łaziły wielkie muchy i fruwały nad nimi osy. Te osy mnie zaskoczyły - skąd osy o tej porze roku? Ale skoro jest od dawna tak ciepło to i owadom pomyliło się w kalendarzu.

Cały towar umieszczony był tuż przy wąskim chodniku i jezdni z błotem i mokrymi liśćmi... na wprost cmentarnej bramy, gdzie właśnie odbywał się pogrzeb.

 Ciekawe co na to powiedziałby Sanepid?

Tak było 31 października. Pewnie 1 listopada znaleźli się jacyś chętni na te "atrakcyjne" zakupy. Podobnie jak kiedyś na gorącą kiełbasę z rożna i grochówkę z wojskowej kuchni. Teraz też kilka osób posilało się kiełbasą z grilla siedząc przy stolikach w tej brudnej scenerii. Ale w PRL-u, gdy kiełbasa była na kartki, taki gorący posiłek mógł być dla niektórych osób atrakcyjny.

Podobnie jak tradycyjne obwarzanki, produkowane domowym sposobem w tajemniczych okolicznościach higieny.  

Nie zrobiłam zdjęcia... z obrzydzenia.


czwartek, 2 listopada 2023

Pamięć osobista

 

 Pamięć jest najważniejsza...

Pamięć o moich bliskich, którzy odeszli jest stale ze mną ...


ale mam to szczęście, że mogę zapalić świeczkę w Ich intencji, bo ich groby są znane...

nie każdy ma możliwość odwiedzenia grobów swoich przodków... 

pozostałych gdzieś daleko w nieprzyjaznych stronach...

 

Najsmutniejsze są groby zapomniane...

na których czas całkowicie zatarł litery ... nie można już odczytać imion i nazwisk , 

a przyroda całkowicie je zasłoniła...

wtorek, 31 października 2023

Nasze ręce nie odpoczywają nigdy

Długo nie wiedziałam jak w październiku podejść do zabawy u Splocika, ale u organizatorki zabawy  znalazłam podpowiedź .

Październikowe przysłowia:

1. Książek, jak i przyjaciół powinno być niewiele, ale za to dobre.
2. Wóz odpoczywa zimą, sanie latem, koń nie odpoczywa nigdy.

W swojej interpretacji - TUTAJ,  Splocik wykorzystała słowo "nigdy" budując prawdziwe życiowo zdanie. To przecież takie proste: "nasze ręce nie odpoczywają nigdy"

Nasze, czyli kobiece ręce.

Zaczęłam ten hafcik kilka miesięcy temu, odkładałam, bo inne życiowe prace były ważniejsze, wracałam i tak w końcu października dotarłam do finiszu.


Dane techniczne:

wymiary samego haftu: 16x18 cm

materiał: kanwa 16 w kolorze ercu

mulina "Ariadna" ze starych zapasów

Nie jestem zbytnio zadowolona z tej robótki. Tym razem zbyt mocno naciągałam nitkę, przez co w niektórych miejscach są widoczne dziurki po igle, a całość wyszła trochę  krzywo (mimo rozprasowania  marszczy się).

Mówi się trudno - na razie zdjęcie bez ramki, bo oczywiście zaczynając pracę nie pomyślałam o znalezieniu odpowiedniej ramki PRZED wyborem materiału. Tym bardziej, że wykorzystałam gotowy już kawałek kanwy. Teraz (po wielu takich problemach) już zawsze będę zaczynać - najpierw ramka, później dopasowanie wymiarów materiału.

A jak już ten hafcik jakoś się w ramce znajdzie, obrazek zawiśnie na ścianie kuchni Starego Domu. Teraz jest dla niego idealny jesienny czas. Okno kuchni wychodzi na ogród i widzę (niezależnie od temperatury za oknem), co robią koty ogrodowe.