środa, 16 października 2019

"Zimowe miasteczko", czyli zwodnicze cuda fotografii

Zrobiłam ten hafcik z przeznaczeniem na świąteczną dekorację w moim mieszkaniu. Chociaż nie zawiera typowo świątecznych elementów, to jednak pierwsze skojarzenie było bardzo świąteczne (gdy zobaczyłam wzór w gazetce). Była to zresztą pierwsza gazetka dotycząca haftu krzyżykowego, którą kupiłam - "Hafty polskie" 12/2007.


To mój październikowy udział w zabawie Choinka 2019


Planowałam szeroki opis mojej długotrwałej przygody z tym wzorem, ale żeby nie zanudzać czytelników napiszę/postaram się krótko.
Było to dawno, na początku mojej drogi hafciarskiej.
Kupiłam gazetkę w kiosku, bo bardzo spodobał mi się ten obrazek.
Nabyłam kanwę (drobniejszą od tej, którą teraz wykorzystałam).
Kupiłam mulinę dokładnie według numeracji podanej w gazetce.
Zaczęłam haftować z wielkim zapałem, który ostygł, kiedy przyjrzałam się powstałemu fragmentowi.
Zamiast  oczekiwanego uroczego obrazka na tamborku był ohydny smutas wpędzający mnie w depresję hafciarską (kolor kanwy nie ma tu znaczenia). 
To co powstało nijak się ma do zdjęcia gotowego obrazka w gazetce.
Odrzuciłam w kąt na lata, a powinnam wtedy pójść z gazetką do pasmanterii i po prostu dobrać inne kolory do radosnego schematu. Nie miałam jednak żadnego doświadczenia, a tym bardziej nie miałam jeszcze żadnego zbioru mulin, żeby coś dobrać w domu i nawet nie pomyślałam o takim rozwiązaniu.
Nie wyprułam jeszcze  haftu, żeby odzyskać materiał, dlatego teraz mogłam zrobić to zdjęcie. 




Po latach, mając już troszkę doświadczenia, zaczęłam pracę od początku.

Coraz rzadziej mogę pokazać całkowicie gotowy haft wraz z oprawą... w sumie robiłam to głownie w przypadku hafcików prezentowych w gronie rodziny i przyjaciół. Większość moich hafcików trafia teraz do szuflady, bo właściwie są one swoistymi ćwiczeniami (zawsze mam dużo zastrzeżeń do własnej pracy ) i osobistym relaksem... a jaki będzie ich los w przyszłości, kiedy już nie będę miała na to wpływu?  One dla mnie mają wartość, ale ...