niedziela, 14 lutego 2010

Anty - Walenty

Nie "obchodzę" robótkowych Walentynek w tym roku.
Właściwie to nigdy nie czułam tego święta - zakochanych ... podobno.

Ubiegłoroczne moje hafciki serduszkowe to był wyjątkowy eksces - ale powód też był szczególny!
To jest dla mnie handlowe święto, narzucone nam w podobny sposób, jak kiedyś inne święta polityczne.
Prawdopodobnie zakorzeni się ono i u nas, wraz ze wzrostem kolejnych pokoleń - bo to fajny dzień dla nastolatek i młodzieży jeszcze nie zaobrączkowanej (lub jak kto woli - chodzącej luzem bez pary).
I jak się tak od wczesnych lat przyzwyczają, to będzie dla nich
ich święto.
Będą je na starość wspominać z łezką w oku, choć teraz nie są w stanie uwierzyć, że oni też staną się starymi ludźmi
...
Ale w czasach naszych zakochań (czyt. mojego pokolenia), nikomu nie śniło się takie święto u nas w Polsce.
Ba... mało kto wiedział, że takie jest - gdzieś tam, za granicą (za granicą tzn. na zgniłym Zachodzie).
Jakoś do zagranicy wschodniej się nie skłanialiśmy.

Specjalnego Dnia Zakochanych nie by
ło w kalendarzu, więc jestem stale zakochana w moim M. od ... lat.
Liczby lat nie podaję, bo nie uwierzycie...


Z kolorowych lat szaro-bure zdjęcia...


sobota, 13 lutego 2010

Robótkowe igrzyska olimpijskie

Powstał (zapowiadany już wcześniej na gazetowym forum) blog olimpijski - pod nazwą "Robótkowe Igrzyska Olimpijskie".
Początkowo widziałam w nim swój udział, bo na pewno będę siedzieć przed telewizorem z robótką.
Jednak po przemyśleniu mojego frontu robót z kalendarzem przed nosem, z wielkim żalem rozsądek wziął górę nad entuzjazmem.
Mam terminowe robótki do zrobienia i skończenia w lutym, których dodatkowo nie mogę wcześniej pokazać na blogu.
I nie zmieści się już nowa, kolejna robótka.
Ale może Was to zainteresuje i zgłosicie się do tej sympatycznej zabawy.

sobota, 6 lutego 2010

Aktualnie - nadal druty

Niesamowity dla mnie osobisty, emocjonalny powrót do przeszłości.
Robię drugi raz robótkę według tego samego wzoru (niby nic takiego) - z przerwą na ... dwadzieścia kilka lat.
Opis pochodzi z książki, która już była stara, kiedy ją dostałam.
Przyznaję, że była w bardzo dobrym stanie, ale moja eksploatacja pozbawiła ją okładki i strony tytułowej (ale poszukam i znajdę...żeby nie wiem co - wiem, że są gdzieś między innymi książkami robótkowymi).

Uwielbiam przeglądać książki z czarno-białymi , niewyraźnymi zdjęciami lub rysunkami - takimi jak ten właśnie.




Według tego opisu zrobiłam worek do spania dla mojego dziecka, które w nocy oczywiście wykopywało się momentalnie spod kocyka.
A teraz dziecko zamówiło dla maluszka taki sam egzemplarz.

Przy okazji znalazła się w domowych zapasach taka włóczka




Sama ją kupowałam w kryzysowych czasach, ale nawet mnie wyleciało z pamięci, jak to wtedy wyglądało.
Włóczka sprzedawana w takich pasmach - związanych tylko nitką w kilku miejscach.
Bez żadnej metki, bez oznaczeń (jaki to rodzaj nitki, producent).
W porównaniu z dzisiejszymi bogatymi opisami (i składem chemicznym co do grama), tamte włóczki to relikt zgrzebnej przeszłości.

Na pewno "zdobyłam" ją, bo właśnie "rzucili", a miałam szczęście być akurat w sklepie.

Po próbach ręcznego wymacania oceniam, że to anilana z domieszką wełny - troszkę szorstka.
Robię na drutach nr 4.