sobota, 29 lutego 2020

Rzuty na luty

W zabawie "Kości zostały rzucone" na blogu Kreatywna Jacewiczówka,  w lutym moje rzuty kostką dały wynik SERWETKA.
Bardzo się z tego ucieszyłam, bo takie zadanie świetnie wpasowało się moje plany dziewiarskie. 


Od kilku lat przygotowuję się do ambitnego zadania, jakim jest duży obrus zrobiony na drutach. A przygotowania te polegają na tym, że co jakiś czas w ramach ćwiczeń dziubię mała serwetkę. Małą dlatego, że jedynym problemem - ale niestety podstawowym jest ładne rozpoczęcie robótki. Problem wynika z tego, że pracuję wyłącznie na drutach z żyłką, która jak wiadomo żyje własnym życiem. 


Nigdy nie udało mi się utrzymać w ryzach pięciu drutów pończoszniczych, ponieważ od wielu lat nie używam już prostych drutów.  Robiłam na prostych drutach w bardzo zamierzchłej przeszłości (-dzieści lat temu). Wtedy zawsze miałam na końcach zatyczki z korka, bo robótka zjeżdżała na całego. A nie da się robić "na okrągło" z korkowymi końcówkami.
Nigdy moje serwetki nie są idealnie napięte, ani mocno wykrochmalone, bo nie lubię serwetki w formie sztywnej blachy i nie zależy mi na identycznym rozmieszczeniu niezliczonych ząbków w zakończeniu. 
Tak jak w tej serwetce, zrobionej kilka lat temu w ramach zabawy na forum (nie udało mi się znaleźć tamtego zdjęcia, więc zrobiłam nowe)

Te ząbki nie podobają mi się, przeszkadzają mi wizualnie (za dużo ich napchane), więc tym razem w nowej czerwonej serwetce zrobiłam tylko jedno okrążenie. I w następnych serwetkach też będę ograniczać ten nadmiar ząbków.

W tabelce zabawy zapoczątkowałam zapis swojego udziału - będę zaznaczać kolejne zaliczone rzuty. 




piątek, 28 lutego 2020

Lutowe "Rękodzieło i przysłowia"

W zabawie "Rękodzieło i przysłowia" organizatorka Splocik zaproponowała te przysłowia:
1. Radosne serce wypełnia braki życia.
2. Nie ma zimy bez śniegu, wiosny bez słońca i radości, której nie dzielisz.


Nie chcę się zmuszać do realizacji radosnego aspektu obu przysłów... byłoby to dla mnie sztuczne, a może nawet przykre w obecnym trudnym czasie. Dlatego skupiłam się na części drugiego przysłowia, bo bardzo tęsknię za śniegiem i martwię, że zimy są coraz częściej bezśnieżne. To takie dziwne i trudne do zaakceptowania  w naszym klimacie - szczególnie, gdy mamy bogate wspomnienia związane ze śniegiem. Ja mam takich wiele - książkę można by napisać, ale nie ma tu miejsca na tak szerokie wspominanie, więc jak najkrócej.

Generalnie kocham zimę! Mimo wszelkich utrudnień to moja ulubiona pora roku.
Jedno tylko wspomnienie z najdalszego dzieciństwa jest mało przyjemne, ponieważ przypomina ciężką drogę  do tramwaju przez wielkie zaspy... zbyt wielkie dla 7-8 latki. Z trudem udawało się mojej Mamie torować wczesnym rankiem drogę po nieodśnieżonych uliczkach, mając do transportu okutany tobołek, który nie chciał iść i ciągle przystawał. Nic dziwnego... trudno mi było oddychać w szaliku z zamarzającym oddechem, przy padającym nadal śniegu i silnym wietrze wiejącym oczywiście w twarz. I nie był to jednorazowy wysiłek - tak wyglądała cała zima. Mieszkaliśmy z dala od uczęszczanych tłumnie ulic miasta, więc nigdy na naszą uliczkę nie wjechał śnieżny pług. Odśnieżanie chodnika było obowiązkiem właścicieli małych domków i ogrodów.
Jednak mimo to zawsze bardzo lubiłam odgarniać śnieg przy naszej posesji i w ogrodzie, co mi pozostało do dziś... tylko odgarniać nie ma co.

Wspaniały widok to nasze zwierzęta w ogrodzie - psy skaczące z radością w głęboki śnieg i koty majestatycznie,  przy każdym kroku z namysłem badające jak głęboko zapadną się  łapki.

I jeszcze jedno wspomnienie, z którego nie mam żadnych zdjęć, bo wydawało się, że  spokojnie zrobi się przy kolejnej zimie. A okazja  już się nigdy nie powtórzyła.
W czasie zimy stulecia 1978/79 spadło tyle śniegu, że mój mąż zabawił się budowaniem w ogrodzie igloo. Powstała budowla tak duża, że można było wejść do środka i nawet usiąść na lodowej ławeczce.
Dziś trudno mi uwierzyć, że tak szczęśliwe chwile przeżywaliśmy.

I zgadzam się z przysłowiem, bo dla mnie to co teraz mamy nie jest zimą, tylko dziwną karykaturą zimy skoro nie ma śniegu.
Przywołuję więc zimę na różne sposoby, między innymi w hafcie.


j hafcik żni się kilkoma szczegółami od oryginalnego schematu, ale to trochę z braku skupienia się w czasie pracy, a trochę to efekt zamierzony.
Jednak zupełnie niezamierzone było wykorzystanie materiału - przypadek sprawił, że wybrałam kanwę, która otrzymałam w prezencie od... Splocika.
A sam hafcik poczeka na zagospodarowanie (na razie nie zdecydowałam się na sposób wykorzystania).


poniedziałek, 24 lutego 2020

"Pozytywnik z charakterem" - jeszcze o początku i cytat w lutym

Swój pierwszy post w zabawie "Pozytywnik z charakterem" pisałam pośpiesznie i dosłownie na ostatnią chwilę (tutaj). Niewiele w nim treści, wyszedł jakiś taki suchy i zdystansowany, a przecież to zupełnie inaczej wygląda w rzeczywistości. "Art/junk żurnalowanie" (jak je nazywam na własny użytek) często o sobie przypomina, bo chyba nadal mam zbyt dużo wątpliwości, niepewności, obaw z tym związanych.

Na pewno pomogło mi pierwsze styczniowe podsumowanie na blogu Ani, bo mogłam wreszcie zobaczyć pomysły innych uczestniczek zabawy. Nie jest nas dużo, ale to chyba właśnie bariera podobna do mojej powstrzymuje wiele ewentualnych uczestniczek do podjęcia tego wyzwania.
Tym razem świadomie używam tego nielubianego przeze mnie określenia - dla osób debiutujących w temacie to rzeczywiście prawdziwe wyzwanie. Dodam jeszcze "dla osób podchodzących do tego świadomie i z namysłem" tak jak ja. Czym innym jest bowiem "rzucenie cytatu na kolorowe tło", a czym innym kompozycja, której elementy współgrają ze słowem, ilustrują lub uzupełniają słowo.

Tak  właśnie ja rozumiem swój udział w tej zabawie i słowny cytat uważam za punkt wyjścia w tworzeniu strony - cytat jest najważniejszy... od niego zależą pozostałe elementy.

Jeszcze o materiałach. 
Planuję bazować przede wszystkim na tym, co mam w domu. A będąc prawdziwym chomikiem (nic nie wyrzucać, wszystko się przyda!) zgromadziłam naprawdę duży zbiór wszelakich przydasi. Mówiąc poważnie to skutki minionego ustroju - kto wtedy żył ten wie bez wyjaśniania. Były lata, kiedy brakowało dosłownie wszystkiego, więc jak się coś "zdobyło" z wielkim trudem, to kupowało się na zapas, nawet jeśli to coś nie było nam w ogóle potrzebne w danym momencie. "Na zapas" - to główne hasło tamtych czasów. I tak niektóre zapasy przetrwały do dziś. Chociaż i tak dominują w nich pożółkłe kartki z niezapisanych do końca zeszytów  w różnych rozmiarach. Wtedy w pracy pisałam ręcznie, ewentualnie w domu na maszynie. O komputerach nam się nie śniło, a elektryczna maszyna do pisania to już był wynalazek, że ho ho!

O poszczególnych materiałach będę ewentualnie pisać przy konkretnych stronach, teraz tylko wspomnę o głównej części, na której będą powstawały.  Bazą mojego pozytywnika jest kalendarz na 2002 rok - całkowicie czysty, bez jednego nawet zapisu. To reklamowy kalendarz firmowy dużego formatu, niewygodny dla mnie w użyciu. Zawsze kupowałam sobie małe kalendarzyki kieszonkowe i całkowicie wystarczały na moje potrzeby. A te duże zalegały w szafce - jak widać nie całkiem bez sensu.
Nie wiem, jak rozwinie się u mnie ta zabawa... mam nadzieję, że nie zniechęcę się początkami.
A teraz luty...

piątek, 14 lutego 2020

Walentynki robótkowe

Raczej nie obchodzę tego święta, ale też na siłę nie będę udawać, że go nie ma.
Temat walentynkowy jest bardzo popularny w różnych technikach robótkowych - można powiedzieć, że tych wzorów są miliony. I może to wcale nie będzie przesada? 
Obok konkretnych wzorów "miłosnych i serduszkowych", osobną grupę stanowią obrazki ilustrujące miłość do robótek ręcznych.
Z wielu obrazków w internecie wybrałam ten - w prosty sposób łączy jedno i drugie

(znalezione na Pinterest)

niedziela, 9 lutego 2020

Z braku śniegu... - Choinka 2020 / 2


Moja kolejna praca w ramach zabawy Choinka 2020 jest wyrazem tęsknoty za prawdziwą zimą z pięknymi płatkami śniegu... za białymi świętami Bożego Narodzenia. Nigdy nie zaakceptuję takiej karykatury zimy, jaką właśnie mamy.

Zrobiłam drugą zakładkę z bombkowo-śnieżynkowej pary (chyba więcej wzorów nie ma). Pierwsza powstała w ubiegłorocznej edycji zabawy - jak się teraz  okazało było to również w lutym (ale to naprawdę przypadkowa zbieżność terminów).
Zakładkę zrobiłam na kawałku z tej samej taśmy, z gotowym obrębieniem brzegu. 
Moje wykonanie różni się minimalnie od wzoru, ale to wina braku odpowiedniej ilości dziurek w materiale.


środa, 5 lutego 2020

Róbcie kopie! - hasło stale aktualne

To oczywiście hasło aktualne dla tych blogerek, którym zależy na zachowaniu swojego blogowego dorobku. Na pewno są także osoby, które traktują blogowanie jako chwilową czynność/zabawę i  nie martwią się utratą zapisanych treści - "napisze się nowe o nowych sprawach".

Dodatkowe zabezpieczenia wynikają z tego czym jest dla nas blogowanie... jaką wartość ma ten wirtualny dorobek. Jeśli to chwilówka typu fb, to nie ma się czym martwić. Ale jeśli ma znaczenie czas poświęcony na tworzenie bloga oraz chęć pozostawienia tego dorobku na dłużej, to warto tworzyć zapasowe kopie.

Takie sytuacje zdarzają się regularnie co jakiś czas i tak właśnie było w ostatnią sobotę.
Siedziałam dość długo w nocy, wędrując po blogach i szukając przeróżnych ciekawostek. Pora dnia ma znaczenie, bo ze zmęczenia już mi się nie chciało zapisać niektórych informacji, a w niedzielę rano mogłam sobie przeczytać na ekranie komputera, że strona jest "error".
Dla potencjalnego czytelnika nie ma znaczenia powód,dla którego blog zniknął - problem w tym, że nie można już nic przeczytać.

 Photo by Aryan Dhiman on Unsplash