Nie zorientowałam się, kiedy mój życiowy czas przeleciał błyskawicznie i w pewnym momencie zostałam babcią.
Ja tu sobie jestem na etapie duchowej młodości, bo lustro starannie omijam wzrokiem, a tu nagle babcia?
W myślach wydaje mi się, że jeszcze lata przede mną, a nie za mną.
Słowo "babcia" określające mnie osobiście jakoś nie znaczy to samo, co w stosunku do moich własnych babć.
I to pewnie "wina" dzisiejszych czasów, współczesnych technologii.
Jak się mogę czuć staro będąc pod rękę z internetem, blogowaniem i forumowaniem, na równi z młodymi dziewczynami i kobietami?
Nasz rodzinny Maluch to dziecko, które kocham miłością macierzyńską, nie babcińską.
Czyli dostałam kolejne swoje dziecko - tym razem bez wątpliwych uroków samodzielnego rodzenia.
Ot... gotowe dziecko w pakiecie z samymi przyjemnymi aspektami sprawy.
Nie muszę wychowywać, mogę rozpieszczać...
Nasz Maluch to dziecko na wskroś chustowe - wychowany w chuście od urodzenia, w najróżniejszych sytuacjach: na spacerze, w domu (w trakcie maminych czynności domowych typu gotowanie, prasowanie itd), na tańcach w grupie "mama z dzieckiem w chuście".
Ja również zaliczyłam króciutki epizod chustowy, chcąc sobie ułatwić krótkie spacery z kilkumiesięcznym żywym srebrem (bez wózka).
To uwiecznione moje pierwsze zmagania z materią czyli chustą kółkową (aż Maluchowi wszystkie części ubrania rozjeżdżały się na wszystkie strony).
Do zwykłej chusty nawet bym nie podchodziła, tyle tam jest tego owijania i naciągania.
To dobre dla młodych, sprawnych fizycznie mam...
A przy okazji - wszystkim Babciom wszystkiego najlepszego!!!
I w dedykacji piosenka, która zupełnie niespodziewanie okazała się niezwykłym "uspokajaczem" dla płaczącego Malucha.Któregoś dnia, trzymając go na kolanach, włączyłam laptopa (w akcie rozpaczy, czym by tu uspokoić maleństwo) i weszłam na bloga Arsarnem.Chciałam mu pokazać laleczki na głównej stronie... a tu nagle z głośnika popłynęła ta melodia... Maluch tak się zasłuchał, że zapomniał o płaczu...