środa, 26 czerwca 2013

Trochę blogowych porządków

Od pewnego czasu coraz częściej trafiam na blogach na informację, że od lipca zniknie funkcja obserwowania blogów. I jednocześnie autorki blogów proponują w to miejsce obserwację poprzez Bloglovin.
Nie wiem, czy to tylko plotka żyjąca po puszczeniu w świat własnym życiem, czy rzeczywiście tak się stanie. Jakoś nie mam zupełnie ochoty na ładowanie się w kolejną anglojęzyczną stronę, bo chcę czytać i pisać po polsku. Zajrzałam do takiej strony na jednym z blogów, który często odwiedzam i od wejścia poraził mnie wskakujący w oczy FB (którego nigdy nie oglądam z własnej woli, tak mnie denerwuje grafika tej strony i w ogóle całokształt). O nie... to nie dla mnie... (w nieokreślonej przyszłości, bo kto wie, kiedy mi coś odbije i jednak to sobie zainstaluję).

Jak na razie zrobiłam pewne porządki polegające na zapisaniu w blogowym adresowniku wszystkich obserwowanych przez mnie blogów.
Dokładniej mówiąc -  nie wszystkich, niestety. W trakcie tych porządków znalazło się kilka blogów, które przestały istnieć. Szkoda, bo były to ciekawe miejsca. Ja nie zapisywałam się na obserwatora wszędzie, gdzie popadło, więc moją listę tworzyły blogi wartościowe.
Na innych z kolei blogach nie znalazłam nowych postów - przerwy są dłuższe lub krótsze. To z kolei może niepokoić, dlaczego autorka milczy kilka miesięcy. Szczególnie w przypadkach, gdy wiemy o poważnej chorobie.

A na moim własnym podwórku? Sytuacja jest podobna - ja nie piszę, zaglądający się nie odzywają.
To, że ktoś odwiedza ten blog, widzę tylko poprzez statystkę bloga. Nie śledzę tej opcji zbyt mocno, ale dzisiaj tam zajrzałam. Słabiutko...

Nie piszę, bo nie mam o czym (robótki leżą), bo nie mam czasu (wracam do domu późnym popołudniem lub wieczorem), bo nie mam siły, ani nastroju (kto, mając problemy z własnym zdrowiem prowadził dwa gospodarstwa domowe równocześnie i opiekował się chorym rodzicem, ten wie).
Z tych samych powodów mam coraz większą absencję na forum...
Próbuję utrzymać jaką taką sprawność umysłu, pisząc na blogu książkowym i filmowym. Pisanie zawsze mi szło szybko i próbuję ten plus jakoś wykorzystać. To moja własna terapia zajęciowa, bo już czułam, że jestem na prostej drodze do otumanienia. Muszę coś robić, żeby mózg nie wypadł całkiem z użycia teraz, gdy już jest poza kieratem roboczym.

Robótkowo ratuję się w sposób, który polega na zaczynaniu kolejnej robótki i po krótkim czasie porzucaniu jej. Dzięki temu tworzę własne ZPT - nie myślcie, że to przedmiot szkolny, znany nam jako zajęcia praktyczno-techniczne. Nie, to mój Zbiór Porzuconych Tworów. Cały czas mam nadzieję na zakończenie wszystkich (w czasie nieokreślonym oczywiście). Jednak teraz nie potrafię skupić się na żadnej robótce, co mnie bardzo martwi. Szczególnie w kontekście wielkiego projektu, który chciałabym już zacząć i skończyć najpóźniej do września 2016 roku - to ma być prezent dla mojego męża, z okazji kolejnej okrągłej naszej rocznicy. A tu leżą wszystkie metryczki dla dzieci urodzonych w ciągu ostatnich miesięcy - szczególnie mi wstyd, bo to rodzinne dzieciaki, najbliższe. Akurat taki wysyp urodzin się zdarzył. Nie wspomnę już o metryczce dla mojego pierwszego wnuczka, który we wrześniu skończy 4 latka. A jeszcze inne, większe lub mniejsze Porzucone Twory leżą.

Na temat upałów staram się już nie wypowiadać, bo jestem od dawna monotematyczna.
Na szczęście się ochłodziło, trochę deszczu spadło, ale coś za coś - gwałtowny deszcz zniszczył pięknie kwitnące peonie...


Pozdrawiam zaglądające koleżanki :)