Nie "obchodzę" robótkowych Walentynek w tym roku.
Właściwie to nigdy nie czułam tego święta - zakochanych ... podobno.
Ubiegłoroczne moje hafciki serduszkowe to był wyjątkowy eksces - ale powód też był szczególny!
To jest dla mnie handlowe święto, narzucone nam w podobny sposób, jak kiedyś inne święta polityczne.
Prawdopodobnie zakorzeni się ono i u nas, wraz ze wzrostem kolejnych pokoleń - bo to fajny dzień dla nastolatek i młodzieży jeszcze nie zaobrączkowanej (lub jak kto woli - chodzącej luzem bez pary).
I jak się tak od wczesnych lat przyzwyczają, to będzie dla nich ich święto.
Będą je na starość wspominać z łezką w oku, choć teraz nie są w stanie uwierzyć, że oni też staną się starymi ludźmi...
Ale w czasach naszych zakochań (czyt. mojego pokolenia), nikomu nie śniło się takie święto u nas w Polsce.
Ba... mało kto wiedział, że takie jest - gdzieś tam, za granicą (za granicą tzn. na zgniłym Zachodzie).
Jakoś do zagranicy wschodniej się nie skłanialiśmy.
Specjalnego Dnia Zakochanych nie było w kalendarzu, więc jestem stale zakochana w moim M. od ... lat.
Liczby lat nie podaję, bo nie uwierzycie...
Z kolorowych lat szaro-bure zdjęcia...
Za moich młodych lat to był dzień, kiedy ktoś nieśmiały mógł wysłać kartkę do kogoś, kto mu się "sekretnie" podobał - sprzyjała temu atmosfera tajemniczości, żartobliwości (że jak nie wyjdzie, to można spojrzeć na to z przymrużeniem oka), miało to swój klimat. Teraz zrobiła się z tego rozbuchana machina - ale wiesz co? Chyba głównie dla snobów - zabrać Ją na kolację wśród róż i serduszkowych balonów; na romantyczny weekend w płatkach lawendy; do Pragi na szampana; takie wiesz - żeby Ona miała czym się chełpić przed koleżankami.
OdpowiedzUsuńMoże i przekonałabym się do tego dnia, bo przecież każde święto jest jakąś okazją do radości, ale nie mogę - przez wszechobecną kiczowatą megakomercję.
OdpowiedzUsuńWitaj pkela :) Mi się też komercja nie podoba, ale chyba niestety nie mamy na to wpływu. No można nie kupować. Ale jak my dwie nic nie kupimy to rynku nie załamiemy :))) Jeszcze gdyby polecić prezenty handmade to by mi się to bardziej podobało, nie powiem :))) W sensie nie, żeby sprzedawać, tylko jakby każdy każdemu zrobil coś samodzielnie :))) Byłoby milej, nie? :) Pozdrawiam Cię bardzo cieplo :) ijuż biegnę obejrzeć Twojego bloga! :)
OdpowiedzUsuńWitam Cię Aniu u siebie - bardzo mi miło, że też zajrzałaś.
OdpowiedzUsuńOczywiście jestem jak najbardziej za wręczaniem naszych własnoręcznych drobiazgów, nie tylko wybrankowi/wybrance serca - również innym członkom rodziny, miłym znajomym i koleżankom.
Taką wersję świętowania popieram.
Natomiast celebrowanie i tworzenie szczególnej atmosfery w naszych damsko - męskich związkach akurat tego dnia właśnie wywołuje u mnie reakcję "na przekór".
Można przy tym powiedzieć, że sobie zrobię największą krzywdę, bo pozbawię się jakiejś dodatkowej atrakcji.
Tylko, że skoro mój M. nie "czuje bluesa" w tym temacie, a w tym największy jest ambaras ... itd