Zrobiłam ten hafcik z przeznaczeniem na świąteczną dekorację w moim mieszkaniu. Chociaż nie zawiera typowo świątecznych elementów, to jednak pierwsze skojarzenie było bardzo świąteczne (gdy zobaczyłam wzór w gazetce). Była to zresztą pierwsza gazetka dotycząca haftu krzyżykowego, którą kupiłam - "Hafty polskie" 12/2007.
To mój październikowy udział w zabawie Choinka 2019
Planowałam szeroki opis mojej długotrwałej przygody z tym wzorem, ale żeby nie zanudzać czytelników napiszę/postaram się krótko.
Było to dawno, na początku mojej drogi hafciarskiej.
Kupiłam gazetkę w kiosku, bo bardzo spodobał mi się ten obrazek.
Nabyłam kanwę (drobniejszą od tej, którą teraz wykorzystałam).
Kupiłam mulinę dokładnie według numeracji podanej w gazetce.
Zaczęłam haftować z wielkim zapałem, który ostygł, kiedy przyjrzałam się powstałemu fragmentowi.
Zamiast oczekiwanego uroczego obrazka na tamborku był ohydny smutas wpędzający mnie w depresję hafciarską (kolor kanwy nie ma tu znaczenia).
To co powstało nijak się ma do zdjęcia gotowego obrazka w gazetce.
Odrzuciłam w kąt na lata, a powinnam wtedy pójść z gazetką do pasmanterii i po prostu dobrać inne kolory do radosnego schematu. Nie miałam jednak żadnego doświadczenia, a tym bardziej nie miałam jeszcze żadnego zbioru mulin, żeby coś dobrać w domu i nawet nie pomyślałam o takim rozwiązaniu.
Nie wyprułam jeszcze haftu, żeby odzyskać materiał, dlatego teraz mogłam zrobić to zdjęcie.
Po latach, mając już troszkę doświadczenia, zaczęłam pracę od początku.
Coraz rzadziej mogę pokazać całkowicie gotowy haft wraz z oprawą... w sumie robiłam to głownie w przypadku hafcików prezentowych w gronie rodziny i przyjaciół. Większość moich hafcików trafia teraz do szuflady, bo właściwie są one swoistymi ćwiczeniami (zawsze mam dużo zastrzeżeń do własnej pracy ) i osobistym relaksem... a jaki będzie ich los w przyszłości, kiedy już nie będę miała na to wpływu? One dla mnie mają wartość, ale ...
Faktycznie duża różnica.
OdpowiedzUsuńJa bardzo często podmieniam odcień muliny z tego, co podaje legenda na to co bardziej pasuje mi do wizualnego efektu.
To też wiąże się z tym, że lubię eksperymentować i są to spostrzeżenia z własnych doświadczeń w haftowaniu.
Mam podobnie i wiele moich hafcików trafia do szuflady.
Niektóre zagospodarowuję po jakimś czasie, a inne czekają na swój czas.
Czasami też nachodzą mnie refleksje, co stanie się (kiedyś) z tymi obrazkami, serwetkami i innymi rzeczami, które wyszły z moich rąk, ale przecież z powodu takich myśli nie będę siedziała bezczynnie - to nie w mojej naturze.
Mam nadzieję, że ktoś to doceni i nie wyrzuci na śmietnik.
Pozdrawiam ciepło.
Jak napisałam wcześniej to był mój absolutny początek w z haftem, zero doświadczenia i brak mulin do eksperymentowania. Teraz już inaczej podchodzę do tego, bardziej na luzie.
UsuńA jeśli chodzi o przyszłość moich robótek - ja mam bardzo "historyczne" podejście do wszelkich przedmiotów i pamiątek, które mam u siebie w domu i w domu moich rodziców.
Mam sporo przedwojennych pamiątek po moich Dziadkach - tych służących kiedyś jako przedmioty codziennego użytku (m. in. obrus z haftem krzyżykowym).
Mam też szydełkowe serwetki zrobione przez moją ciocię jakie 60 lat temu.
Ale co będzie z tym wszystkim w przyszłości teraz nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Pocieszająca jest myśl, że moja córka też nie jest taka szybka do wyrzucania czegokolwiek :)
Dodałam jeszcze zdjęcie porównawcze z gazetką, które najlepiej ilustruje problem.
UsuńŚliczny hafcik.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńHafcik wyszedł prawdziwie klimatyczny i zimowy :)
OdpowiedzUsuńMam podobne dylematy do Twoich ale pozostaje nam wierzyć,że rzeczy które tworzymy
będą dla innych na tyle wartościowe by się ich nie pozbyć.
Pozdrawiam ciepło:)
K.
Bardzo dziękuję
UsuńBardzo ładny zimowy widoczek. Niestety nieraz natknęłam się na takie wzory w gazetce gdzie kolory miały się nijak do zdjęcia.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję
Usuń