Czas mija, lecz nie do końca leczy rany.
Mało piszę, trochę odwiedzam znajome blogi, ale i tam rzadko się odzywam.
Trochę więcej na forum, ale to też tylko pozory beztroski.
Pierwszy raz chętniej korzystam z emotek, niż piszę "własnymi słowami"...
Myśli wracają ciągle do minionych tygodni i miesięcy... bronię się jak mogę przed ich złym wpływem na moją psychikę.Podobną blokadę mam w robótkach, prawie nic nie powstaje.
Stół i jego okolica, wraz z moim ulubionym fotelem, są zarzucone rozpoczętymi robótkami, a ja niewiele mogę z siebie wykrzesać.
Jednak nie chcę się poddawać, jestem potrzebna moim najbliższym.
Zaczynam więcej pisać na blogach i sięgam po robótki.
To teraz czas na mały remanent z frontu robótkowego...
Na pierwszy ogień druty.
Mój wymarzony wyjazd nad morze na początku czerwca zorganizował się tak nagle, że nie miałam czasu wcześniej odpowiednio się wyposażyć.
Chodzi o cienką osłonę skóry przed opaleniem się na prosiaczka pierwszego dnia pobytu (później też).
Zaczęłam więc szybko robić chustę, którą skończyłam już nad morzem.
Chusta jest mała, ale akurat na szyję i kark.
Oczywiście nie jest blokowana (jeszcze tego nigdy nie robiłam) i wymaga przedłużenia (co się zrobi w wolnej chwili).
Ale na ten raz była akurat.
Zrobiłam ją ze starych zapasów bawełny zerówki.
A tak chusta pozowała na parzącym piasku
Chodzi o cienką osłonę skóry przed opaleniem się na prosiaczka pierwszego dnia pobytu (później też).
Zaczęłam więc szybko robić chustę, którą skończyłam już nad morzem.
Chusta jest mała, ale akurat na szyję i kark.
Oczywiście nie jest blokowana (jeszcze tego nigdy nie robiłam) i wymaga przedłużenia (co się zrobi w wolnej chwili).
Ale na ten raz była akurat.
Zrobiłam ją ze starych zapasów bawełny zerówki.
A tak chusta pozowała na parzącym piasku
kamienie były niezbędne, bo wiatr był bardzo silny
jeszcze jedno zbliżenie
Siedziałam sobie na plaży i cieszyłam takimi widokami
Co się dzieje na tamborkach? - stawiam różne krzyżyki w różnych robótkach z różną częstotliwością.
Ostatni pobyt na działce to krzyżyki w robótce SAL-owej.
Zabawa już dawno się zakończyła, ale jeszcze kilka serduszkowych robótek jest nieskończonych ( w tym moja).
Zatarło mi się w pewnym momencie z powodu braku muliny.
Nie mogłam kupić tego koloru - pani w pasmanterii przestraszyła mnie lekko komunikatem, że muliny tej firmy już brakuje w hurtowniach.
Na szczęście znalazły się jeszcze potrzebne motki (ostatnie dwa w sklepie).
Wypatrzyła je nieoceniona Kinia , a Poczta Polska dostarczyła.
Kiniu - jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
Robótka posunęła się trochę - skończyłam przedostatnie serduszko.
To dla mnie wyjątkowo miły hafcik - sięgam po niego z przyjemnością, nie śpieszę się...
Pozdrawiam stałych i nowych gości...
I odezwijcie się czasem...
Ale u Ciebie już dużo.
OdpowiedzUsuńJa utknęłam w martwym punkcie.
Dzisiaj dopiero sobie o serduchach przypomniałam, gdy szukając kółeczek do biżuterii natknęłam się na mulinę ;O)
Pewnie kiedyś skończę...ale teraz sznurki pochłonęły mnie całkowicie ;O)
A właśnie dzisiaj o Tobie myślałam:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że u Ciebie piękności powstają. U mnie nic. Tzn. zaczęłam sukienkę, ale dołu na razie nie kończę, bo już mam nerwy na robótkę. Miałam skończyć do jutra tak w ogóle.
Wyjazd nad morze, ech...:)
Ale piękny jest ten serduszkowy haft! Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńNa wszystko przyjdzie czas na wszystko przyjdzie pora, nie zawsze można w danym momencie przyspieszyć. Pięknie prezentuje się chusta, te kamienie, klimat morski wszystko to dodaje jej uroku. Nie wspomnę że kolor jest fantastyczny. A serducha pierwszy raz takie widzę. :)
OdpowiedzUsuńCudne widoki ;o) Serduszka są prześliczne ;o)
OdpowiedzUsuńKiniu - co prawda, to widać, że u Ciebie aktualnie krzyżyki śpią.
OdpowiedzUsuńAle jak skończysz kiedyś swoje serducha, to będzie piękny obrazek (dzięki kolorom muliny).
Agato - zaglądałam do Ciebie kilka razy, ale tak trudno mi było się odezwać.
Postaram się to jakoś nadrobić.
Aldona - tak się właśnie bawiłam z tą sesją zdjęciową na plaży (jakieś etno mi się widziało).
Wiatr był tak silny, że chusta uciekała i fruwała sobie wesolutko, a ja ją goniłam.
Serducha w różnych etapach już pokazywałam na blogu wcześniej (w "Moje krzyżykowanie).
Julka, Mysia - dziękuję.
I dla wszystkich serdeczne uściski :)
Niezmiennie zachwyca mnie ten wzór. Podziwiam Twoją cierpliwość i wytrwałość, ja chyba dziesięć razy bym się przy nim pomyliła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i moc serdecznosci przesyłam :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością tu zaglądam i czytam, czytam...marzę, ogladam ,smakuje ale z komentarzami jakos mi nie wychodzi. Może po wakacjach będzie lepiej...wiem,ze rozumiesz :)
Myśli będą długo powracać, tego się nie uniknie.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze - iść do przodu.
Chusta wspaniała, widoki cudne, serducha przepiękne!
Pozdrawiam ciepło.
Madziu - ja już się pomyliłam więcej niż dziesięć razy. Ale ten wzór jest taki jakiś "przyjazny", więc się nie denerwuję (nawet jak muszę wypruwać po raz kolejny):)
OdpowiedzUsuńIlko - wiem doskonale, do zobaczenia jesienią :)
Splociku - dziękuję :)
Koniecznie skończ serduszka, to piękny haft.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!