środa, 8 sierpnia 2018

Rocznicowe...(6) - Samokształcenie hafciarskie

Moje samokształcenie hafciarskie to nie tylko wyszywanie, ale także inne techniczne sprawy. Niektóre podpowiedzi i rozwiązania znalazłam w internecie (forum, blogi), do niektórych jednak trzeba było dochodzić metodą prób i błędów.

Najdłużej dokuczliwe dla mnie okazało się niepotrzebne skąpienie na materiale.
Niby czytałam, żeby wymierzać jakiś tam margines, ale ciągle odmierzałam za mało i potem były z takim hafcikiem przeróżne kłopoty.
Podstawowym jest problem z dobraniem odpowiedniej ramki, zawsze okazywało się, że jeden bok jest niewymiarowy.
Inny problem to brak możliwości dalszego wykorzystania haftu - na przykład w formie patchworku, gdy bardzo mało miejsca pozostaje na szwy. Lub połączenia haftu krzyżykowego ze ściegami innych rodzajów, jak to proponuje Splocik w swojej aktualnie trwającej zabawie.

Przykładem mojego niepotrzebnego skąpienia na materiale jest ten "Mak z wiejskiego ogródka". , rozpoczęty wiatrakiem kilka lat temu. Właśnie z powodu braku  miejsca na ściegi dodatkowe nie znalazł się w zabawie.

Teraz już nie popełniam tego błędu - czasami  najpierw szukam ramki do wybranego wzoru, ale najczęściej daję spory kawał kanwy, żeby spokojnie móc go dalej zagospodarować.

Nie miałam pomysłu na inne wykorzystanie niż prosta ramka, więc kupiłam w tanim sklepiku taką niby vintagową i mak przyjemnie dla oka dekoruje półeczkę nad zimnym oczywiście kaloryferem



3 komentarze:

  1. Ja też zostawiam mały margines, bo zawsze żal mi kanwy. le staram się odcinać tak na "w sam raz" żeby czasem nie brakowało :) Pięknie się ten hafcik w rameczce prezentuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W realu wygląda jeszcze ładniej niż na zdjęciu :)
      Mam go stale przed oczami, gdy siedzę przy komputerze.
      Taka mała przyjemność z haftowania.

      U mnie właśśnie ten żal straconych kawałków kanwy powodował takie oszczędne przycinanie. Ale najczęściej to tylko był powód do zdenerwowania, a nie zysk.

      Usuń