Wychowałam się w świecie czarno-białej fotografii... na czarno-białych zdjęciach obserwując swojego Tatę i jego amatorską fotografię wraz z całym atelier w domowych warunkach (wiadomo - ciemnia w łazience niedostępnej dla domowników). Od dzieciństwa znałam takie słowa jak "światłomierz", "koreks", "powiększalnik", "wywoływacz", "utrwalacz", gdy raz zrobionego zdjęcia nie można było już poprawić, zmienić, ulepszyć, a przede wszystkim usunąć, żeby zrobić miejsce dla następnego. Klisza miała określoną ilość zdjęć do wykorzystania, a efekty widziało się dopiero po wywołaniu i zrobieniu odbitek - sam negatyw pokazywał ogólnie czy w ogóle zdjęcie "wyszło:"
Jednak przede wszystkim od urodzenia żyłam w świecie czarno-białych obrazów - one były wszędzie... To ilustracja w książce dla dzieci, zdjęcie w gazecie, prymitywna reklama sklepowa, pocztówki z wakacji, telewizor z malutkim ekranem i czarno-białym filmem, nawet reprodukcje malarstwa były często czarno-białe (mamy taki album z obrazami Matejki)... wszechobecna szarość.
Fotografia czarno-biała pozbawia obraz wielu szczegółów, co szczególnie widać na starych zdjęciach poddanych współcześnie rekonstrukcji cyfrowej.
Z drugiej strony obraz czarno-biały bardziej uwidacznia niektóre obiekty - drobne detale nie rozpraszają uwagi.
Do aktualnej Niedzieli z fotografią wybrałam temat jakby odwrotny - jak wygląda nowoczesna współczesność w wersji czarno-białej w czasach gdy na co dzień otacza nas kolor w najwyższej jakości.
Najbardziej odpowiednim obiektem wydał mi się nowy dworzec Łódź- Fabryczna. Od początku do końca nie podobał mi się sam pomysł zburzenia zabytkowego dworca i zastąpienia go taką płaszczką.
Można całą inwestycję podsumować krótko - przerost formy nad treścią.
Dworzec jest zimną, pustą przestrzenią, bardziej przyszłością niż teraźniejszością.
Nie ma tu życia charakterystycznego dla starego zatłoczonego dworca. Zdobyto przestrzeń, ale na razie nie wykorzystaną. Zrobiłam kilkadziesiąt zdjęć w całkowitej pustce i nie są to jakieś specjalnie wybrane godziny, żeby pasażerowie nie wchodzili w kadr. Zdjęcia zrobiłam latem, tuż po przyjeździe pociągu z Warszawy.
A ten mały człowiek na drugim zdjęciu tylko wygląda tak samotnie, bo po prostu badając śliskość podłogi wysunął się przed szereg reszty rodziny, po którą właśnie przyjechałam na dworzec.
Często bywa, że kolorowa rzeczywistość jawi się nam we wszystkich odcieniach szarości.
OdpowiedzUsuńTo są takie smutne dni, gdy nawet tęcza wydaje się nam bezbarwna.
Masz rację ten dworzec nie oddaje atmosfery tamtego starego zabytku.
Ja potraktowałam temat nieco inaczej.
Pozdrawiam ciepło.
Bardzo fajne zdjęcia, szczególnie to ujęcie z dzieckiem :) Moje są tutaj:
OdpowiedzUsuńhttps://misiowyzakatek.blogspot.com/2018/11/niedziela-z-fotografia-listopad.html
Znam starą Łódź Fabryczną. Czasem bywam w Łodzi w odwiedzinach u córki i wiem, że dworzec jest nowy, ale nie miałam okazji go zobaczyć. Robię to chętnie oglądając Twoje zdjęcia. Super ujęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Alina