Dziś odeszła Pani Stefania Grodzieńska.
Żyła długo - być może uśmiechnęłaby się na stwierdzenie, że gdzieś tam w górze ktoś zagubił jej teczkę życia.
Czy to nie symptomatyczne, że odeszła właśnie w taki wesoły, kolorowy, pachnący wiosną dzień?
Jej doskonała polszczyzna, cudowne poczucie humoru, wspaniała umiejętność przedstawiania w krzywym zwierciadle naszej rzeczywistości zgrzebnego PRL, satyryczne spojrzenie na polskie wady, wspomnienia lat przedwojennych - to wszystko można znaleźć w jej twórczości.
Dla naszej rodziny pozostanie przede wszystkim autorką "Wspomnień chałturzystki" - fantastycznej książki czytanej wielokrotnie.
Z niej właśnie pochodzą pewne określenia i sformułowania, które weszły na stałe do naszego rodzinnego języka.
Rozumiemy się bez zbędnych wyjaśnień, kiedy na przykład określimy kogoś słowem "hurysa".
Nie da się opisać w krótkiej notce znaczenia językowego, kulturowego, satyrycznego tej książki.
Wielokrotnie miałam ochotę napisać w jakiejś formie do Pani Stefanii (nie wiedziałam gdzie skierować list), żeby oprócz przekazania jej słów podziękowania, zapytać o pewien skecz.
A właściwie o jego treść.
Kilkakrotnie mowa jest o skeczu "Strażak Prochorczuk", który w wykonaniu Ireny Kwiatkowskiej i Kazimierza Brusikiewicza był największym przebojem owych sławnych chałtur.
Treść zmieniana, długość wydłużana do potrzeb czasowych, aż dojadą na występ pozostali członkowie ekipy, improwizacja mogąca w pewnym momencie wypełnić całość programu - przy pełnej sali widzów zwijających się ze śmiechu.
Nigdzie jednak Pani Stefania nie napisała o co właściwie chodziło w tym skeczu.
A teraz już nie zapytam...
Nie odkładajmy spraw, spotkań, pytań, miłych słów na później...
Również należę do wielbicielek "Wspomnień chałturzystki" i Pani Stefanii- uwielbiam ten specyficzny humor bez wulgaryzmów choć dotyczący każdej dziedziny życia, to była niezwykła dama.
OdpowiedzUsuń[*]
To osoba, o której od mojej Mamy słyszałam bardzo dużo dobrego.
OdpowiedzUsuńPokój jej duszy.
Ja również byłam jej wielbicielką. Szkoda, gdy ktoś taki odchodzi, nawet jeśli jest już to w podeszłym wieku.
OdpowiedzUsuńA Strażak Prochorczuk może nie jest nadal tak do końca stracony. Jeszcze przecież żyje pani Irena.
Ale chyba tylko pani Stefania mogła podać początkową wersję tekstu.
OdpowiedzUsuń