niedziela, 10 stycznia 2010

Raźnym krokiem z Nowym Rokiem?

Chyba jednak nie ... a na pewno nie dzisiaj.
Większość z nas spędza te dni w błogostanie, z zapałem poświęcając się obżarstwu i leniuchowaniu.
Kto nie musi nie wysila się, a nasze wewnętrzne trybiki baaardzo zwolniły.

Na blogach, gdzie nie spojrzeć, podsumowania i postanowienia, albo wręcz przeciwnie - odcinanie się od podsumowań i postanowień.

Ja właściwie nigdy nie robiłam ...

Zaczęłam pisać tego posta 2 stycznia.
Coś mnie oderwało od komputera i już (nie wiadomo kiedy) przeleciał ten styczniowy tydzień.

Teraz na blogach dominują narzekające wpisy o pogodzie - jak to nietaktownie ze strony przyrody, że rzuciła nam ten śnieg (tak utrudniający życie).
O tym napiszę jutro , a teraz wracając do moich przemyśleń:

Ostatnio robiłam noworoczne postanowienia podlotkiem będąc.
Mam jeszcze zachowane zeszyty-pamiętniki (które już od pewnego czasu zbieram się unicestwić).
Znalazłam tam wpisy - zacytuję tylko dwa, żeby nie zanudzać:
- w 8 klasie podstawówki (ja 15 -letnia): ... Mamy więc Nowy rok. Czuję się trochę głupio. Moje noworoczne postanowienie
a. być grzeczną i miłą dla wszystkich
b. zacząć się wreszcie uczyć
c. przestać ciągle myśleć o chłopakach...

- w 4 klasie liceum (ja 18-letnia): ...Nowy rok się zaczął. Ale niezbyt jest mi wesoło. Coraz bliżej do matury, której się coraz bardziej boję. Właściwie daję sobie 50% szans zdania matury...

Przyszłość pokazała, że maturę się zdało, a nawet zaliczyło wymarzone studia (przy okazji na studiach trafił się mąż, ale z innej bajki - politechnicznej).

Później już nie robiłam postanowień, bo czas zaczął mijać coraz szybciej i coraz częściej (subiektywnie licząc) zmieniałam kalendarzyki, przepisując do nowych stare numery telefonów.

Miniony rok przyniósł bardzo radosne wydarzenia, trochę chorób i zmartwień.

Ale ten blog to robótkowe klimaty, więc o nich słów kilka...

Nie podejmuję się sprecyzować swoich robótkowych planów, w ogóle ich nie robię.
Mam z ubiegłego roku tak dużo zaczętych robótek, że mogę spokojnie nazwać rok 2009 "rokiem niedokończonym".
Bardzo żałowałam, że nie udało mi sie zrobić żadnych świątecznych upominkowych drobiazgów.
Zostawiłam to na grudzień, a już od listopada nie było na to czasu.
I tak w rozmowie z córką stwierdziłam, że w tym roku muszę się za bożonarodzeniowe robótki zabierać w październiku.
Na co usłyszałam: " zacznij już teraz!" (taki żarcik!!!).

Nie udało mi się zapoznać z nowymi technikami, o których myślałam.
Mam zamiar do jednej się przymierzyć, już nawet zaczęłam szukać informacji, czytać takie podstawowe abc, potem coś spróbować i może pokażę efekty (ale takie nadające się do pokazywania).
I to nie bedzie szybko...

Moje blogi nierozerwalnie wiążą się z internetem... i tu zaczyna się kolejny świat.
Tamten rok to dużo pozytywnych zdarzeń wirtualnych, ale i realnych.
Poznałam i spotkałam kolejnych ciekawych ludzi - a może lepiej uściślić - ciekawe, interesujące kobiety.
Nowe blogi, nowe miejsca, nowe klimaty...
Dowiedziałam się troszkę nowych rzeczy sieciowych.

Ale nie ma róży bez kolców...
I tu spotkały mnie rozczarowania i niemiłe historie - tym bardziej niemiłe, że zupełnie przeze mnie niezawinione.
Po prostu - internet to odbicie rzeczywistości, są w niej również takie zdarzenia.
Za okazywaną bezinteresownie pomoc otrzymałam w podziękowaniu jakieś obrażalskie, śmieszne, niepoważne zachowania.
A miejsce, które się reklamuje jako super przyjazne, z domową wspaniałą atmosferą okazało się typowym maglem z zawistnymi intrygantkami.
Nie przejdę nad tymi zdarzeniami do porządku dziennego i nie zapomnę, bo nigdy nie godzę się z tak jawną niesprawiedliwością.
Nie zapomnę tym bardziej , że w sieci nadal przecinają się nasze drogi z tymi ludźmi - bywamy przecież w tych samych miejscach (zwiazanych z naszym hobby).
Z tej lekcji wyciągnęłam egoistyczną naukę dla siebie - bardzo mocno się zastanowię zanim zaoferuję komuś swoją pomoc ... już mi się nie chce.

Przykre, ale prawdziwe...

7 komentarzy:

  1. smutno mi sie zrobilo,ze mialas takie zle przejscia z ludzmi spotkanymi w necie..hmmto smutne gdy daje sie siebie a dosaje gorzka pigułke rozczarowania...jednak mysle,ze i w zyciu takich ludzi spotykamy na swej drodze niestety...poprostu trzeba ich mijac i zyc dalej a mam nadzieje,ze w nowym roku nie spotkamy na swej drodze takich zawalidróg....pozdrawiam ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj w gronie "poszkodowanych" ;)mozna by powiedziec, ale na szczescie takie rzeczy zdarzaja sie rzadko a czlowiek szybko sie uczy i staje sie ostrozniejszym, ja przynajmniej tak mam.
    A Twoje refleksje przeczytalam z wielka ciekawoscia i zainteresowaniem. Pozdrawiam zimowo i snieznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykre.
    Ludzie są różni i nawet w necie wychodzi czasem paskudny charakter.
    Mam jednak nadzieję ,ze nie zatracisz wiary w dobro.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj niewesoły ten Twój wpis...
    Ale wiesz co? Ja wierzę, że więcej jest tych dobrych ludzi, a tylko Ci źli bardziej rzucają się w oczy przez swoją podłość.
    Nie warto tracić dla nich energii ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Musiałam sobie trochę ulżyć, bo niestety - krzywda i niesprawiedliwość bardziej bolą.
    Ale to mi dobrze zrobiło i mogę teraz się odciąć na dobre.
    Człowiek się uczy przez całe życie. Czasami tylko jesteśmy zbyt ufni, naiwni, prostolinijni... to wtedy musimy dostać kopniaka ... do następnego razu ...jak zapomnimy ostatnią nauczkę...

    OdpowiedzUsuń
  6. Za to wspaniałe jest to, że Wy jesteście ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Gorzkie, bardzo gorzkie słowa. Ale czasem potrzebne, bo niby dlaczego mamy pisać tylko o tym co cudowne i wspaniałe? Ból i gorycz też tworzą nas i nasze życie. Życzę, żebyś faktycznie odcięła się od tych złych wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń