W zabawie "Rękodzieło i przysłowia" organizatorka Splocik zaproponowała te przysłowia:
1. Radosne serce wypełnia braki życia.
2. Nie ma zimy bez śniegu, wiosny bez słońca i radości, której nie dzielisz.
Nie chcę się zmuszać do realizacji radosnego aspektu obu przysłów... byłoby to dla mnie sztuczne, a może nawet przykre w obecnym trudnym czasie. Dlatego skupiłam się na części drugiego przysłowia, bo bardzo tęsknię za śniegiem i martwię, że zimy są coraz częściej bezśnieżne. To takie dziwne i trudne do zaakceptowania w naszym klimacie - szczególnie, gdy mamy bogate wspomnienia związane ze śniegiem. Ja mam takich wiele - książkę można by napisać, ale nie ma tu miejsca na tak szerokie wspominanie, więc jak najkrócej.
Generalnie kocham zimę! Mimo wszelkich utrudnień to moja ulubiona pora roku.
1. Radosne serce wypełnia braki życia.
2. Nie ma zimy bez śniegu, wiosny bez słońca i radości, której nie dzielisz.
Nie chcę się zmuszać do realizacji radosnego aspektu obu przysłów... byłoby to dla mnie sztuczne, a może nawet przykre w obecnym trudnym czasie. Dlatego skupiłam się na części drugiego przysłowia, bo bardzo tęsknię za śniegiem i martwię, że zimy są coraz częściej bezśnieżne. To takie dziwne i trudne do zaakceptowania w naszym klimacie - szczególnie, gdy mamy bogate wspomnienia związane ze śniegiem. Ja mam takich wiele - książkę można by napisać, ale nie ma tu miejsca na tak szerokie wspominanie, więc jak najkrócej.
Generalnie kocham zimę! Mimo wszelkich utrudnień to moja ulubiona pora roku.
Jedno tylko wspomnienie z najdalszego dzieciństwa jest mało przyjemne, ponieważ przypomina ciężką drogę do tramwaju przez wielkie zaspy... zbyt wielkie dla 7-8 latki. Z trudem udawało się mojej Mamie torować wczesnym rankiem drogę po nieodśnieżonych uliczkach, mając do transportu okutany tobołek, który nie chciał iść i ciągle przystawał. Nic dziwnego... trudno mi było oddychać w szaliku z zamarzającym oddechem, przy padającym nadal śniegu i silnym wietrze wiejącym oczywiście w twarz. I nie był to jednorazowy wysiłek - tak wyglądała cała zima. Mieszkaliśmy z dala od uczęszczanych tłumnie ulic miasta, więc nigdy na naszą uliczkę nie wjechał śnieżny pług. Odśnieżanie chodnika było obowiązkiem właścicieli małych domków i ogrodów.
Jednak mimo to zawsze bardzo lubiłam odgarniać śnieg przy naszej posesji i w ogrodzie, co mi pozostało do dziś... tylko odgarniać nie ma co.
Wspaniały widok to nasze zwierzęta w ogrodzie - psy skaczące z radością w głęboki śnieg i koty majestatycznie, przy każdym kroku z namysłem badające jak głęboko zapadną się łapki.
I jeszcze jedno wspomnienie, z którego nie mam żadnych zdjęć, bo wydawało się, że spokojnie zrobi się przy kolejnej zimie. A okazja już się nigdy nie powtórzyła.
W czasie zimy stulecia 1978/79 spadło tyle śniegu, że mój mąż zabawił się budowaniem w ogrodzie igloo. Powstała budowla tak duża, że można było wejść do środka i nawet usiąść na lodowej ławeczce.
Dziś trudno mi uwierzyć, że tak szczęśliwe chwile przeżywaliśmy.
I zgadzam się z przysłowiem, bo dla mnie to co teraz mamy nie jest zimą, tylko dziwną karykaturą zimy skoro nie ma śniegu.
Przywołuję więc zimę na różne sposoby, między innymi w hafcie.
Mój hafcik różni się kilkoma szczegółami od oryginalnego schematu, ale to trochę z braku skupienia się w czasie pracy, a trochę to efekt zamierzony.
Jednak zupełnie niezamierzone było wykorzystanie materiału - przypadek sprawił, że wybrałam kanwę, która otrzymałam w prezencie od... Splocika.
A sam hafcik poczeka na zagospodarowanie (na razie nie zdecydowałam się na sposób wykorzystania).
Mój hafcik różni się kilkoma szczegółami od oryginalnego schematu, ale to trochę z braku skupienia się w czasie pracy, a trochę to efekt zamierzony.
Jednak zupełnie niezamierzone było wykorzystanie materiału - przypadek sprawił, że wybrałam kanwę, która otrzymałam w prezencie od... Splocika.
A sam hafcik poczeka na zagospodarowanie (na razie nie zdecydowałam się na sposób wykorzystania).
Wspomnienia wróciły...
OdpowiedzUsuńPamiętam kopanie tuneli w zaspach śniegu albo zjeżdżanie na sankach w zaspy. :)))
Faktycznie mnóstwo wspomnień i żal, że zimy się kończą, chociaż za nimi nie przepadam.
Bardzo ładny hafcik. :)
Mam ten i w podobnym klimacie zapisany do wykonania.
Twój link i fotkę dodałam do mojego wpisu.
Miło mi, że bawisz się u mnie. :)
Pozdrawiam ciepło.
Dziękuję i oczywiście nie odpuszczam dalszej zabawy :)
UsuńRównież pozdrawiam :)
Bardzo przyjemnie czytało mi się Twój wpis:)
OdpowiedzUsuńWróciły wspomnienia z dzieciństwa, kiedy faktycznie człowiek mógł się cieszyć piękną, białą zimą. Podobnie jak TY..bardzo tęsknie za białym puchem, to moja ulubiona pora roku:)
Hafcik śliczny i jak najbardziej w klimacie.
Uściski.
K.
Dziękuję :)
UsuńJa zawsze się rozpędzam z pisaniem, potem skracam, a i tak wychodzą długaśne posty.
Chyba ta moja pisanina potrzebuje miejsca bez ograniczeń i bez okazji.
Odwzajemniam uściski :)