niedziela, 8 marca 2009

Świętujecie Dzień Kobiet?

Odpowiedź twierdząca na takie pytanie może być w niektórych kręgach źle widziana.
To jakby przyznawanie się do akceptacji słusznie minionego ustroju.

Mnie nie obchodzą te różne manify, protesty, wyśmiewanie, obrzydzanie, dopisywanie politycznego zniewolenia itp. itd.

Gdybyśmy zaczęli tak każde święto z naszego kalendarza brać pod politycznie lub feministycznie poprawną lupę to pewnie żadne by się nie ostało...
Ja wolę Dzień Kobiet niż inne "obce" nam święta, które się na siłę ciskają do naszego kalendarza, a co gorsza naszego życia.
A wciskają się wyłącznie siłą komercji.

My obchodzimy Dzień Kobiet.
Kwiatek od męża - róża (nigdy nie dostawałam tych oficjalnych goździków).
I dzisiaj zorganizowałam świąteczno -niedzielne przeniesienie się w inne klimaty czyli do Palmiarni.
Ostatni raz byłam wieki temu, jako małe dziecko. Wstyd się przyznać, ale z własnym dzieckiem nigdy tam się nie wybrałam (nie wiem dlaczego).
Dopisuję: własne dziecko mi wyjaśniło, że była w Palmiarni na wycieczce klasowej w podstawówce. To mi ulżyło.

Pogoda dziś pochmurno - smutno - przedwiosenna, a tam gąszcz egzotycznej roślinności z towarzyszeniem odgłosów przyrody (z głośników).

Powietrze wilgotne jak w tropiku (dlatego szatnia nieodzowna), z gąszczu dochodzi stale łagodny szum wody (prawdziwy, bo podlewający palmy), z głośników "gadają" różne ptaszki.
W pewnym momencie miałam uczucie, że za chwilę przed moim nosem zsunie się z konaru drzewa potężny wąż, albo wesolutka małpka skoczy mi na plecy.


Zrobiłam dużo zdjęć, chociaż warunki ze światłem były marne.
Te wielkie liście palmy od razu skojarzyły mi się z niewolnikami wachlującymi swoich panów na plantacjach.


To eukaliptus - a konar ma tak wygięty, bo pewnie koala tam stale siedział, jak na krzesełku.

A to bardzo żwawe żółwie czerwonolice. Na tabliczce informacyjnej napis: " Uwaga!!! Żółwie mogą ugryźć, prosimy nie dotykać".

Oprócz przyjemności z obcowania z przyrodą miałam dodatkowe miłe uczucie.
Tak jak pisze J.Chmielewska w swojej autobiografii, jak dobrze się czuła , kiedy wyrwały się z przyjaciółką na wyjazd bez swoich małych dzieci.
W Palmiarni było oczywiście dużo rodziców i dziadków z dziećmi (w różnym wieku).
Jak mi było dobrze, że już nie muszę co chwila szukać, czekać, poganiać, pouczać, wołać, strofować, informować, pilnować itd. gromady cudzych dzieci oddanych mi pod opiekę.

Potem obiad w naszej ulubionej restauracji - ulubionej ze względu na rodzaj kuchni , wystrój wnętrza, miłą obsługę.
To klimat minionej epoki i kultury, która już odeszła.


2 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że święto miałaś wspaniałe! Brawo!
    W większej "połowie" naszej rodziny obchodzi sie dalej to święto. Jest nam bardzo miło, że panowie o nas pamietają. Mimo wszystko! I nawet słynne Panie wczoraj w tv mówiły, że one codziennie przyjmują kwiaty, także 8 marca! I ja też!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kwiaty są zawsze mile widziane, a okazja już nie jest taka ważna:-). Nawet mi udało się 8 marca dostać bukiecik ślicznych goździków (!), które uwielbiam, mimo iż w mojej Kangurlandii nikt o tym święcie nie słyszał. Trzeba sobie facetów wychować;).

    PS. A co z tymi goździkami?:D Czemu są oficjalne? (a może coś źle zrozumiałam?) Ja zawsze dostawałam róże i mi się przejadły, a goździki są takie śliczne:), z reszta wszystkie kwiatki lubię.

    OdpowiedzUsuń