Trochę wody dla ochłody |
Minione (na szczęście!!!) lato ledwo przetrwałam... właściwie to była przerwa w życiorysie...
Wiem, że tak było w całej Polsce i Europie, ale są ludzie którzy lepiej znoszą takie warunki - niektórzy wręcz nawet je lubią. I nie zrozumieją innych, dosłownie wykończonych upałem.
Takie ekstremalne upały pozbawiają mnie siły i wszelkiej chęci do życia, pogarszając jeszcze dolegliwości towarzyszących mi na stałe chorób. Tak źle czuję się co roku, ale to lato jest najgorsze w moim życiu - to prawdziwa masakra. Nie mam na to zupełnie wpływu i tylko mogę całkowicie ograniczyć przebywanie na tzw. świeżym powietrzu i chłodzić się w domu wentylatorem. W niektóre dni nie da się nawet wytrzymać w ogrodzie, chociaż mam podwójny cień - jednocześnie od ściany domu sąsiada i pod parasolem.
Nigdy nie lubiłam smażenia się na słońcu, nawet na plaży chroniłam się pod parasolem. W ogrodzie zawsze wybierałam cień. W pewnym momencie stary termometr ogrodowy odmówił współpracy, więc zanim kupiłam nowy mierzyłam ściennym termometrem z dawnych czasów - było 36 C w cieniu!!!
A coraz bardziej nagrzewające się mury nie pozwalały na odpoczynek w nocy.
Oczywiście deszczu jak na lekarstwo. Łódź zawsze była zagłębiem suszy - wszędzie deszcz tylko nie u nas. Po raz pierwszy nawet trawa nie wytrzymała i w najbardziej nasłonecznionych miejscach zamieniła się w wyłysiałe placki. Jedynie w zacienionych murami miejscach uratowało się trochę zieleni.
Zrobiłam trochę zdjęć, ale nadal siedzą w aparacie. Coś na pewno wybiorę do pokazania i opisania, ale dopiero zaczynam wracać do żywych.
I już się martwię co będzie w przyszłym roku???