piątek, 8 sierpnia 2025

Zapomniane... znalezione...

W torbach ze starymi włóczkami (czekają już chyba tylko na wyrzucenie) znalazłam pożółkłą ze starości szydełkową robótkę, której zupełnie nie pamiętam. Jedyne co jest pewne - to ja ją zrobiłam. Kiedy? ... na pewno ponad 20-30 lat temu. Robótka jest tak stara, że nie jestem w stanie przypomnieć sobie kiedy i dla której z nas (ja... moja córka?) ją zrobiłam. Biorąc pod uwagę szczupły rozmiar chyba jednak była przeznaczona dla mojej córki.

Mogę się tylko domyślać dlatego ta kamizelka nie została wykończona. Nie obrębiłam brzegów i nie  wplotłam nitek łączących kłębki, bo bardzo nie lubię wszelkich czynności wykończeniowych. Być może coś ważnego mi przeszkodziło i tak to moje dzieło nie zostało zakończone. 

Wstawiam zdjęcia jako dokument, że potrafię całkiem nieźle "robić szydełkiem"!, ale na tym koniec. Po wypraniu spruję całość i wtedy ocenię stan włóczki. Pewnie jeszcze się przyda do czegoś. To bawełna, nazywana kiedyś "zerówką". Mimo miejscowych zmian koloru całość pozostała jednak biała, czego nie widać na zdjęciu.

wtorek, 10 czerwca 2025

Smaki własnego dzieciństwa

Wspomnienia z mojego własnego dzieciństwa oddalają się z każdym rokiem coraz bardziej. To jest już tak daleka przeszłość, przykrywana kolejnymi wspomnieniami rodzinnymi, że nie mogę sobie przypomnieć pewnych wydarzeń.

Tak jest między innymi z Dniem Dziecka - nie przypominam sobie, żeby był to szczególny dzień w moim domu lub w szkole. Dziura w pamięci... żadnych rozrywek... żadnych prezentów.

O wiele lepiej pamiętam smaki MOJEGO dzieciństwa, a wśród nich wielkie "wafle tortowe". Cieniutkie kwadratowe arkusze, które lubiłam pożerać bez żadnych dodatków. Te wafle przekładało się marmoladą, przyciskało czymś ciężkim, a później kroiło na dowolne kawałki.

W ramach wspomnień zrobiłam takie wafelki, chociaż to oczywiście tylko namiastka. Tak cienkich wafli nie widzę w sprzedaży, a krem... no cóż... nutella ze słoika.

Dlaczego tak podkreśliłam swoje własne wspomnienia?

Bardzo denerwują mnie wszelkie uogólnienia i założenia, że wszyscy przeżywaliśmy to samo... pamiętamy to samo... znamy te same słowa, potrawy, zabawki itd.

Co rusz pojawiają się w internecie różnotematyczne quizy wspomnieniowe, w których pytania zawierają nazwy i terminy z założenia znane wszystkim. Ich autorzy (najczęściej młodzi ludzie) wrzucają zdjęcia i nazwy np. potraw, o których ja nigdy nie słyszałam. A żyję już dość długo.

Wytłumaczenie jest proste, ale chyba nie dociera do niektórych - zawsze były w polszczyźnie regionalizmy, nazwy znane tylko w niektórych częściach kraju, a teraz wrzuca się wszystko do jednego worka, "bo przecież internet jest jeden!".

niedziela, 8 czerwca 2025

Wielkanocne jajko

 

Zaczęłam wyszywać ten hafcik przed Wielkanocą, odpowiednio wcześniej, z nadzieją że spokojnie zdążę na święta. To dekoracyjny  ("sezonowy") drobiazg na klucznik w przedpokoju. Niestety... od pewnego czasu różne przeszkody zdrowotne nie pozwalają mi na szybkie realizowanie moich planów. Nie mogę się z tym pogodzić, że czas i wiek są tak nieubłagane... one pozbawiają mnie siły i energii.

Teraz nareszcie skończyłam i dodaję do zabawy u Splocika "Małe Dekoracje 2025" - nie chcę z tym czekać cały rok do następnych świąt. 

Wymiary samego haft: 6,5 x 9 cm. 

Kanwa 16 biała, czego niestety nie widać na zdjęciu, mulina Ariadna.

Wykorzystałam fragment wzoru z tej gazetki, ale nie jest to dokładne odwzorowanie. Dobrałam kolory według własnego gustu.

 

 

wtorek, 3 czerwca 2025

Rekodzieło i przysłowia... albo 3 - styczeń 2025

Po kilku podejściach zakończyłam nierówną walkę z materią - nic więcej już nie jestem w stanie poprawić. O końcowych problemach z tym haftem (tuż po jego zakończeniu) pisałam TUTAJ

Usunęłam więc gwiazdkę z koralików, wyprałam, wyprasowałam (bardzo starannie!), a kanwa nadal jest paskudnie wykrzywiona.  Niech więc pozostanie w takim kształcie... to ma być dekoracja w moim domu, więc szkoda nerwów na taki marny materiał.

Dane techniczne: - kanwa 14;  - wymiary samego haftu: 18,5cm x 11,5cm 

Obrazek zrobiłam w ramach styczniowej odsłony zabawy u Splocika.

Zadania na styczeń: 

1. Przysłowie
Gdyby człowiek posiadł wytrwałość, nic nie byłoby niemożliwe.

2. Cytat
"Wielkie rzeczy nie powstają w wyniku impulsu, a w wyniku poskładania małych rzeczy w jedną całość". - Vincent van Gogh
 
Idealnie do tych moich zmagań pasuje przysłowie o wytrwałości. 
 

środa, 28 maja 2025

Malarstwo to też rodzaj robótek ręcznych?

Dla mnie tak... przecież w dawnych czasach umiejętność malowania była kształcona w panienkach z bogatych domów na równi z haftem i innymi rodzajami robótek. 

Bardzo żałuję, że rysunek i malarstwo realistyczne jest dla mnie niedostępne... natura umiejętności nie dała. Podziwiam dzieła malarzy nie kierując się światowym uznaniem, ale własnym gustem. Najbardziej zachwycają mnie obrazy, które prawie z fotograficzną dokładnością zachowały realia i klimat dawnych czasów. Nie rozumiem sztuki nowoczesnej, więc nawet nie próbowałabym amatorsko iść w tę stronę z farbami.

Taką namiastką... "malowaniem igłą i nitką" jest dla mnie haft krzyżykowy. Zdaję sobie sprawę, że to najłatwiejszy rodzaj haftu, ale to mi wystarcza.  Najbardziej lubię i wybieram wzory tradycyjne.

A wracając do malarstwa... o  Elisabeth Vigée Lebrun przeczytałam na stronie Zamku Królewskiego w Warszawie (z której pochodzi ta krótka notka) 
 

  Autoportret w słomkowym kapeluszu (1782) National Gallery w Londynie (domena publiczna)

„Malowanie i życie zawsze były dla mnie jednym i tym samym” – odparła Elisabeth Vigée Lebrun, gdy życzliwie zasugerowano jej, że dla własnego dobra powinna porzucić sztukę.
Zamiast się wycofać została najwybitniejszą malarką XVIII wieku. W imię zasady „nieważne, co mówią, byle mówili” nie respektowała przyjętych norm i wywoływała skandale.
Miesiąc Historii Kobiet to okazja, by poznać wyjątkową historię tej niezwykłej artystki.
Mimo trudnej przeszłości – śmierci ukochanego ojca, niepowodzeń w relacji z matką – przyjęto ją do Królewskiej Akademii, a następnie została nadworną malarką Marii Antoniny, dla której malowała liczne portrety. Mimo jej wielkiego talentu konserwatywna część akademików insynuowała, że przyjęto ją Akademii dzięki urodzie a nie zdolnościom lub że jej obrazy maluje mężczyzna!
Była śmiała - dziś w jej „Autoportrecie w słomianym kapeluszu” nie widzimy nic szokującego… Jednak w XVIII wieku taki sposób autoprezentacji świadczył o wielkiej odwadze i nowatorstwie – pokazała się naturalnie, bez peruki i bez gorsetu.
Była zaradna - w wieku 20 lat wyszła za Jean-Baptiste-Pierre’a Lebruna, czego szybko pożałowała, gdyż mąż zabierał połowę (!) dochodów ze sprzedaży namalowanych przez nią obrazów. Małżeństwo wykorzystała jako przepustkę do świata elit.
Była niezależna - gdy mąż wyprzedał jej biżuterię, obrazy i zażądał rozwodu, Elisabeth poszła do sądu i zażądała zwrotu posagu." -