Cierpliwość nigdy nie była moją cechą... wręcz przeciwnie - zawsze byłam wybuchowa i niecierpliwa. Kiedy więc zajęłam się haftem krzyżykowym moja OdZawszePrzyjaciółka (znająca mnie lepiej niż ja sama siebie), nie mogła wyjść z podziwu, że mogę skupić się na takiej dłubaninie i nie wściekam się, ani nie "rzucam mięsem" przy pomyłkach. Być może znaczenie miał mój wiek w momencie tego krzyżykowego początku ... na starość często ludzie łagodnieją.
A właśnie z cierpliwością związane jest przysłowie w lipcowej odsłonie zabawy u Splocika:
Z powodów wiadomych - UPAŁY!!! egzystuję na najniższych obrotach, starając się w ogóle przeżyć ten koszmar, więc i myślenia prawie u mnie brak. A myślenia twórczego to już w ogóle nie uświadczysz.
Dlatego wybrałam drugie przysłowie i minimalistyczną robótkę do niego. Skoro tak łatwy i prosty hafcik to gdzie tu potrzebna cierpliwość? Ano... potrzebna do kanwy drukowanej, z którą zupełnie mi nie po drodze i która wymaga ode mnie szczególnej cierpliwości. Przed początkiem mojej przygody z haftem krzyżykowym kupiłam w pasmanterii taką drukowaną kanwę, ale przesunięcie kolorów względem odpowiednich dziurek szybko mnie odstraszyło od haftowania. Trafił więc ten nieszczęsny kawałek materiału do szuflady, a ja dopiero po kilku latach wzięłam się na serio za krzyżykowanie.
Mimo tych oporów sięgnęłam teraz po zestaw, który czekał cierpliwie (nomen omen!) na swoją kolej kilka lat. To prezent od miłej forumowej koleżanki, więc w końcu powinien się doczekać realizacji.
Z powodu upału nie planowałam żadnej fotograficznej aranżacji ogrodowej na iglakach sąsiada, które w dużym stopniu zakrywają naszą starą siatkę (do swojego ogrodu muszę przemieścić się samochodowo lub transportem publicznym).
Taki jest efekt końcowy
Celowo zrobiłam zdjęcie na kluczyku do szafy, żeby dobrze było widać niewielki rozmiar tego koła ratunkowego - sam haft ma średnicę 7 cm.
Kanwa jest tylko częściowo przeznaczona do haftu (co jest zaznaczone na dołączonym diagramie), większość to podmalowane tło.
Pięknie wyszło małe dzieło. :)
OdpowiedzUsuńJa też nie mam cierpliwości do drukowanych kanw, dlatego kilka nadal leży i czeka...
Twój link i fotkę dodałam do mojego wpisu.
Miło mi, że bawisz się u mnie. :)
Pozdrawiam ciepło.
Dziękuję :)
UsuńU mnie też znalazło się kilka drukowanych kanw - pocieszające, że są o wiele lepszej jakości niż ta pierwsza, więc być może kiedyś się do nich zabiorę :)
Małe a takie piękne.Podziwiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń