Postanowiłam dołączyć do jeszcze jednej zabawy blogowej. To propozycja Ani na blogu Kreatywna Jacewiczówka.
Nie traktuję tej zabawy w kategoriach wyzwania, że "coś muszę", bo nigdy mój udział w zabawach blogowych nie wiąże się z żadną formą rywalizacji - nie mam zamiaru ścigać się sama z sobą, ani tym bardziej z innymi uczestniczkami. To ma być czysta przyjemność.
Dotychczas nie odczuwałam potrzeby liczenia przeczytanych książek, ani tym bardziej sumowania ich stron. Dlatego nie brałam pod uwagę zabaw związanych z liczeniem, które pojawiały się już w blogosferze. Ostatnio jednak zadaję sobie pytanie "ciekawe, ile książek przeczytałam w życiu? ile filmów obejrzałam?". Niestety, tak dokładnie już nie da się tego policzyć, biorąc pod uwagę długość mojego "stażu czytelniczego". Od początku mojego blogowania systematycznie biorę udział w zabawach czytelniczych, więc dodatkowa czynność związana z liczeniem będzie tylko miłym dodatkiem... z pożytkiem dla mnie, bo na koniec roku uzyskam jakiś obraz swojej aktywności.
Zakładam stronę zabawy na tym blogu, ponieważ na książkowym bardzo ograniczyłam swoje wpisy i nie uwzględniam w nich wszystkich przeczytanych książek. Chodzi tu o współczesne powieści obyczajowe, nazywane protekcjonalne "literaturą kobiecą". Co jakiś czas sięgam po taką lżejszą lekturę, ale raczej o niej nie piszę (przynajmniej na razie).
"Czytam, bo (nie) muszę)" - Taki dość enigmatyczny tytuł miał pierwszy post na moim blogu o literaturze.
Nie traktuję tej zabawy w kategoriach wyzwania, że "coś muszę", bo nigdy mój udział w zabawach blogowych nie wiąże się z żadną formą rywalizacji - nie mam zamiaru ścigać się sama z sobą, ani tym bardziej z innymi uczestniczkami. To ma być czysta przyjemność.
Dotychczas nie odczuwałam potrzeby liczenia przeczytanych książek, ani tym bardziej sumowania ich stron. Dlatego nie brałam pod uwagę zabaw związanych z liczeniem, które pojawiały się już w blogosferze. Ostatnio jednak zadaję sobie pytanie "ciekawe, ile książek przeczytałam w życiu? ile filmów obejrzałam?". Niestety, tak dokładnie już nie da się tego policzyć, biorąc pod uwagę długość mojego "stażu czytelniczego". Od początku mojego blogowania systematycznie biorę udział w zabawach czytelniczych, więc dodatkowa czynność związana z liczeniem będzie tylko miłym dodatkiem... z pożytkiem dla mnie, bo na koniec roku uzyskam jakiś obraz swojej aktywności.
Zakładam stronę zabawy na tym blogu, ponieważ na książkowym bardzo ograniczyłam swoje wpisy i nie uwzględniam w nich wszystkich przeczytanych książek. Chodzi tu o współczesne powieści obyczajowe, nazywane protekcjonalne "literaturą kobiecą". Co jakiś czas sięgam po taką lżejszą lekturę, ale raczej o niej nie piszę (przynajmniej na razie).
"Czytam, bo (nie) muszę)" - Taki dość enigmatyczny tytuł miał pierwszy post na moim blogu o literaturze.
W 2012 roku założyłam bloga "książkowego", który miał być zwykłym notesem czytelniczym - zeszytem dla mnie i o moich książkach przeczytanych dawno i niedawno. Nie znałam i specjalnie nie szukałam innych blogów o tej tematyce, bo nie interesowały mnie pseudo-recenzje pisane na kolanie i w interesie wydawnictw (często w relacji: pozytywna opinia za darmowe książki). To później trochę się zmieniło, bo żenująco niski poziom tych tekstów zaczął być mocno wyśmiewany w internecie. Nigdy nie określałam swoich uwag i opinii mianem recenzji, bo podchodzę krytycznie do własnych tekstów również na podstawie filologicznego przygotowania zawodowego.
To fragment tamtego wpisu, wyjaśniający moją miłość do książek, trwającą od dawna.
Maj 2012 r."- muszę czytać, bo bez czytania nie wyobrażam sobie życia
- już nie muszę czytać z obowiązku i z nakazu
Czytam książki całe życie, od chwili kiedy posiadłam tę umiejętność.
Czytam codziennie, z tym większą przyjemnością, że już nie muszę. Nie muszę czytać tego, czego nie chcę, a kiedyś musiałam. Nie muszę tracić czasu dla niektórych książek tak jak kiedyś na studiach i dla niektórych książek wymaganych w mojej pracy.
Czytam, bo muszę... jako ten mól książkowy. Przymus czytania jest moją drugą naturą... uzależnienie od czytania wyniosłam z rodzinnego domu.
W mojej rodzinie czytają wszystkie pokolenia - poczynając od Pradziadka, który czyta każdego dnia... chociaż wzrok mu to utrudnia, zamiast ułatwiać...
A kończąc na Prawnuczku, który w wieku 2 lat targał wielką i ciężką "książeczkę" dla dzieci, zapraszając mnie słowami "Bacia - choć... citać".
Niewątpliwie całą miłość do książek zawdzięczam mojemu Tacie (wspomnianemu już pradziadkowi). On zapełniał książkami nasz rodzinny dom, a ja od najwcześniejszego dzieciństwa czułam i widziałam ich obecność. Zawsze kupował dla mnie książki wybrane z namysłem - wartościowe, uczące i wzbogacające.
Od dawna nie kupuję już nowych książek, bo nie ma dla nich miejsca w moim małym mieszkaniu. Nie kupuję, bo ich ceny są nie na moją kieszeń. Korzystam z Bibliotek, bo jest tam dla mnie jeszcze dość książek do przeczytania. Nie muszą to być modne nowości, czytając książkę zawsze biorę pod uwagę osobę autora i czas jej powstawania.
Nigdy nie zapisywałam tytułów przeczytanych książek, ani swoich uwag o nich. I trochę mi żal tych nie zapisanych refleksji po moich lekturach. Być może dlatego postanowiłam założyć ten zeszyt... lepiej późno niż wcale.
Kiedyś byłby to gruby brulion w sztywnej oprawie, w którym pisałabym jednym z ulubionych wiecznych piór (czarnym atramentem). Ale teraz wybrałam ten elektroniczny, z czcionką jak w naszej maszynie do pisania.
Blog... - z lenistwa?... z chęci zaistnienia kolejnym własnym miejscem?... z chęci dzielenia się własnymi wrażeniami i opiniami? - nie wiem tak do końca dlaczego.
Bardziej zastanawiam się, dlaczego wcześniej nie założyłam tego bloga, skoro powstało kilka innych na inne tematy?
Przeglądałam ostatnio dużo blogów książkowych i doszłam do wniosku, że przeważająca większość z tych odkrytych zawiera bardziej lub mniej amatorskie "recenzje" nowych książek. I są to blogi osób młodych, które rzadko sięgają do "staroci", kojarzących się im z przymusem lektur szkolnych.
Moje ulubione lektury?
Nie lubię opowiadań i nowel, bo są za krótkie. Ja się przywiązuję do bohaterów, ich życia, a tu nagle już koniec...
Lubię długie, najlepiej kilkutomowe powieści-sagi.
Co stoi na moich półkach"
Polska i światowa klasyka, dużo tematyki historycznej, socrealistyczne produkcyjniaki, pereelowskie kryminały "o myślących oficerach milicji" oraz cała twórczość dwóch kobiet - Lucy Maud Montgomery i Joanny Chmielewskiej.I oczywiście stale korzystam z wypożyczeń bibliotecznych"
Od
tamtego wpisu dużo się zmieniło... w ubiegłym roku pożegnaliśmy naszego
Przewodnika w świecie książek ... pozostały książki, które zbierał a wielu nie zdążył przeczytać.
W ciągu ostatnich kilku lat moja aktywność blogowa była bardzo ograniczona z różnych przyczyn. Jednak systematycznie brałam udział w akcjach czytelniczych organizowanych na blogach i na portalu Lubimy czytać. Wybierałam starannie, nie rzucając się na wszystko, ponieważ niektóre pomysły na akcje były według mnie naiwne, a czasami wręcz bezsensowne
Ten wpis poświęcam mojemu śp. Tacie, czyli Tatusiowi, bo tak do niego zawsze się zwracałam. Jego wpływ na moje zainteresowania będę odczuwać już zawsze.
W ciągu ostatnich kilku lat moja aktywność blogowa była bardzo ograniczona z różnych przyczyn. Jednak systematycznie brałam udział w akcjach czytelniczych organizowanych na blogach i na portalu Lubimy czytać. Wybierałam starannie, nie rzucając się na wszystko, ponieważ niektóre pomysły na akcje były według mnie naiwne, a czasami wręcz bezsensowne
Ten wpis poświęcam mojemu śp. Tacie, czyli Tatusiowi, bo tak do niego zawsze się zwracałam. Jego wpływ na moje zainteresowania będę odczuwać już zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz