Upał zelżał, temperatury spadły, powiał wiaterek, a u mnie za oknem zapanowała błoga cisza i po dwóch tygodniach odzyskaliśmy ciepłą wodę - prawie pełnia szczęścia. Podobnie jak w ubiegłym roku zafundowano nam pod oknami (mam z trzech stron bloku) koszmarne hałasy, huk przerzucanym rur kanalizacyjnych, warkot ciężarówek, wywrotek i spychaczy, cięcie płyt chodnikowych - ARMAGEDON! i oczywiście brak ciepłej wody w tych koszmarnych upałach. Ja co prawda jestem przyzwyczajona do spartańskich warunków, bo całe dzieciństwo miałam do dyspozycji jedynie miskę z ciepłą wodą, ale w babciowym wieku już gorzej gimnastykować się nad garnuszkiem wody. Potrafię także docenić wodę jako bogactwo i nigdy nie szafowałam nią bez sensu po tym, gdy do budowy nowego domu musiałam wozić wózkiem bańki z wodą z hydrantu na sąsiedniej ulicy. Robiłam takich kursów czasami nawet kilkanaście dziennie. A byłam wtedy w szkole podstawowej.
Niestety deszczu nadal brak, więc trawniki w mieście wyglądają koszmarnie żółto.
Brak wody odczuwają zwierzęta - koty ogrodowe omijały miskę z jedzeniem korzystając jedynie z miski wodnej. A na balkonie naszego mieszkania pojawiały się sikorki pijące chłodną wodę z podstawki doniczki stojącej w cieniu. Zdjęcia zrobione zza firanki, żeby nie płoszyć ptaszka.
Oj, dał się we znaki ten upał ale mamy trochę ochłody teraz. A deszczu i u mnie bardzo potrzeba!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
I ja pozdrawiam :)
UsuńUpał dawał się we znaki nie tylko ludziom, ale zwierzaczki też cierpiały, szczególnie na brak wody.
OdpowiedzUsuńDziś u mnie co chwilę pada deszcz, raz skromnie, raz obficie, więc nie wybieram się na działkę.
Piękne fotki przez firankę. :)
Pozdrawiam ciepło.
Dziękuję :)
UsuńOchłodziło się, ale nadal prawdziwego deszczu nie ma.
Również Cię pozdrawiam :)