czwartek, 15 lipca 2010

Nasi pod Grunwaldem


Powieść Henryka Sienkiewicza czytaliśmy wielokrotnie (co widać na tym egzemplarzu), kilka razy też obejrzeliśmy film "Krzyżacy" w reżyserii Aleksandra Forda.
Moim zdaniem film zupełnie nieźle wytrzymał próbę czasu, szczególnie końcowe sekwencje samej bitwy.

Od kilku dni rocznica bitwy pojawia się w mediach, na forach,  nawet na  naszych blogach robótkowych i kulinarnych.
Świętujemy jak możemy - nam najbliższe są osiągnięcia hafciarek, a pracowitość Gryni  znanej m.in. z Babskiego forum podziwiałyśmy już od dawna.
Swoją drogą jak zwykle u nas w Polsce nie wykorzystuje się takich okazji.
Mogę się założyć, że w innych krajach (na przykład u naszego wielkiego sąsiada) obchody na wielką skalę byłyby już miesiąc przed i miesiąc po rocznicy.
A w USA na pewno powstało by kilkanaście filmów fabularnych, kilka seriali, komiksy, a masa gadżetów dla dzieciaków zalałaby całkowicie rynek.

Na to jednak my nie mamy wpływu, wiec wrócę na własne podwórko.
Wcześniej nie pisałam na tym blogu o zainteresowaniach i hobby mojego Męża.
A trochę tego jest, za co go zawsze ceniłam.
Człowiek , który poza pracą zawodową, nie potrafi zainteresować  się czymkolwiek, jest  duchowo o wiele uboższy od innych.
Ale przy tak ważnej okazji postanowiłam trochę się nim pochwalić.
Mój M. od kilku lat aktywnie interesuje się Średniowieczem i jest członkiem historycznej grupy rekonstrukcyjnej.
Mogę powiedzieć, że w jego przypadku jest  to dogłębne zainteresowanie epoką, a nie powierzchowne uleganie modzie, żeby sobie  tylko pomachać mieczem na pokaz i "podzwonić blachami" (jak nazywana jest zbroja).
Nie jest rycerzem, bo koszt konia i całego wyposażenia zbrojnego rycerza jest zbyt wysoki jak na naszą kieszeń.
Nie będę tu opisywać zbyt szczegółowo tematu, bo potrzebowałabym do tego celu założyć osobny blog. 
Pokażę kilka drobiazgów, które obfociłam przy wczorajszym pakowaniu.
dzisiaj rano dostałam wiadomość od naszego współczesnego posłańca (czyli sms), że już dojechali i są w obozie.
Mój M. swoje stroje szyje  własnoręcznie, włącznie z butami - starając się to robić z użyciem dawnych technik.
Zrobił również większość drobnych przedmiotów użytkowych - za wyjątkiem elementów metalowych, które robią fachowcy na zamówienie.
A oto kilka fragmentów wyprawowego bagażu :
Skóry do spania - jako przykrycie służy duży płaszcz-peleryna


We wnętrzu kosza podróżnego przedmioty pierwszej potrzeby: buty, bukłak, miska i łyżka, pucharek, czerwony habit, tabliczki-notes


Skórzana torba na drobiazgi



A w torbie między innymi
solniczka z koreczkiem (zrobiona z rogu)

Nożyczki z pochewką

Tabliczki woskowe do pisania wraz z rylcem.

Płaski koniec rylca służy do wygładza powierzchni wosku

 Paternoster (do odmawiania modlitwy  Ojcze Nasz)

Skórzana torebka z cynowymi ozdobami .

Zrobiona przez rzemieślnika

A te przedmioty, wraz ze strojami i zapasami jedzenia pojechały w tym wiklinowym koszu podróżnym

I jeszcze jeden akcent - bardziej robótkowy
Krajki


i warsztat do ich robienia - to też rękodzieło mojego M.

Szkoda, że historia jako przedmiot szkolny była straszną nudą, plątaniną dat i nazwisk nic nie mówiących biednym uczniom.
To fascynująca dziedzina, dla mnie szczególnie pod kątem realiów życia codziennego, a nie wielkiej polityki.
I tak się złożyło, że ja sama po wielu latach od opuszczenia murów interesuję się historią dla  własnej przyjemności.
Chociaż nie w tak aktywnej formie jak mój M...

11 komentarzy:

  1. Wspaniałe zainteresowania i miłe, ze o nich piszesz na blogu. Cenie sobie to, ze niektórzy ludzie mają pasję i się jej oddają. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. moja nauczycielka histoti byla nudna jak flaki w oleju, i te wszystkie daty,potrzebne lub nie,pewnie jakas czesc winy poniesli nauczyciele ze nie potrafile nam dobrze"sprzedac" swojego przedmiotu,dobrze ze juz nie ma sredniowiecza,wole zdecydowanie renesans hahaha

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekwipunek rewelacyjny
    "niepokoi" mnie tylko ten Paternoster - jak niby Tym się posługiwać ???
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam ..widziałam...zaczarowany świat w Grunwaldzie.

    Pozdrawiam
    Balsi

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna pasja.
    Podziwiam zawartość wyprawowego bagażu. A Paternoster to sobie kiedyś zrobię.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniale jest poznawać (chociażby wirtualnie) ludzi z pasją. Pozdrawiam
    K.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niesamowite!!!!
    I to Twój osobisty M.??????
    Jestem pod ogromnym wrażeniem!!!
    W zeszłym roku byłam w Malborku z dziećmi i było wtedy mnóstwo "stanowisk" pokazujących dawne czasy! Ech.... Podoba mi się!!!!
    Wyrazy uznania i wielkiego szacunku dla współczesnego rycerza!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję w imieniu M.- przekażę mu jak wróci spod Grunwaldu.
    Jak dokładnie posługiwać się paternostrem - nie wiem, przyznam, ze nie dopytałam.
    Ale mogę tę niewiedzę nadrobić.
    Służył na pewno nie tylko do modlitwy, skoro w języku polskim było (zapomniane już) powiedzenie: "dać komuś paternoster".
    Ja byłam w Malborku, ale dosyć dawno i chętnie pojechałabym jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest... to jest... FASCYNUJĄCE!

    OdpowiedzUsuń
  10. od razu przypomniały mi sie czasy harcerstwa ,a pamiętam jak szyłam sobie sukienke z narzuty na fotel na obóz indiański, tam wszystko było podobne chłopcy mieli skórzana galanterię ,a tkz,krajki robili wszyscy ,ale to 4-5 "nitek"
    zafascynował mnie notatnik z wosku i nożyczki takie typowe obcinaczki krawieckie i wszystko fajne bo ręcznie robione.

    OdpowiedzUsuń