Trochę trwało zanim zdecydowałam się pokazać pierwszą tegoroczną pracę. Wahałam się, bo bardzo mnie denerwuje byle jaki efekt, w którym czynności końcowe zepsuły mi wcześniejszą przyjemność wyszywania.
Ten zimowy obrazek powstawał dość długo, ale w styczniu podeszłam do niego bardzo aktywnie (skończyłam 31 stycznia). I wtedy zaczęły się schody. W czasie prasowania kanwa wykrzywiła się paskudnie, a przez koraliki nie mogłam tego wyprostować.
Po kilku próbach (bez rezultatu) włożyłam obrazek w ramkę, a wtedy pod szkłem z koralikowej gwiazdki zrobiła się kulka.
W sumie spodziewałam się, że tak będzie, chociaż pierwszy raz wykorzystałam koraliki do haftowanego obrazka.
Wzór pochodzi z tego bloga - pierwszego zagranicznego, którego zaczęłam obserwować. Wcześniej, bo w 2010 roku zaczęłam robić kalendarz wg projektu Sylvii - niestety jeszcze niedokończony. Może się uda w tym roku.
Nie jest to dokładnie odwzorowany schemat - to moje swobodne wykorzystanie.
Kiedy skończy się zima i obrazek przestanie być wątpliwą dekoracją (trochę omijam go wzrokiem - bez przyglądania się!) wyjmę go z ramki, usunę te nieszczęsne koraliki i po raz kolejny przeprasuję na mokro. Nie może zostać taki krzywulec.
Miał być moim styczniowym udziałem (do przysłowia o wytrwałości) w zabawie u Splocika, ale nie chcę go teraz umieszczać w Galerii zabawy. Może po poprawkach będzie się nadawał, wtedy opublikuję odpowiedni tekst w nowym poście. A organizatorka zabawy zechce go dołączyć. Teraz za bardzo jestem wkurzona...