Już myślałam, że nie zaliczę wrześniowego udziału w zabawie Choinka 2019
Co z tego, że hafcik (bardzo prosty i przyjemny w realizacji) był gotowy już w połowie września. Wydawało mi się wtedy, że wyjątkowo mam dużo czasu na uszycie zawieszki i zaprezentowanie gotowej pracy. Niestety... kiedy przyszło do prasowania przed szyciem, nastąpiła baaardzo niemiła niespodzianka. Połączenie zimnej wody z rozgrzanym żelazkiem dało fatalny efekt w postaci czerwonej plamy pod skrzydłami i pupką aniołka. Wkurzyłam się maksymalnie, bo to nie pierwszy raz kiedy mulina tej firmy (szczególnie czerwona) farbuje kanwę.
I jak tu mówić o gotowaniu haftu, które polecają niektóre hafciarki? Wyobrażam sobie efekt!
Właściwie powinnam wyrzucić wszystkie posiadane muliny, ale szkoda mi tych zapasów, bo wtedy pozostałabym kompletnie bez nitek. Wiele z nich dostałam od różnych osób, nie musiałam ich kupić. Najlepsze markowe materiały to jednak wydatek, kupuję okazjonalnie małą ilość, a jak widać powinnam przyjąć starą zasadę - "nie stać mnie na kupowanie byle czego".
Na pewno nie będę już używać tej muliny w mocnych kolorach (czerwień, fiolet, granat, czarny) na dużych fragmentach i na jasnym tle.
Trochę trwało zanim udało mi się (przy użyciu różnych środków) usunąć zabrudzenie... z nerwów odłożyłam haft na kilka dni, więc w rezultacie robiłam zdjęcie dzisiaj - przy fatalnej pogodzie (wichura, ulewy, ciemności za oknem). A robótka poczeka do grudnia, kiedy zaplanowałam prace wykończeniowe haftów powstałych w zabawie. Przy okazji muszę poprawić część gwiazdy, do której wykorzystałam złotą mulinę DMC. W dwóch miejscach użyłam powtórnie wyprutą nitkę i to był błąd - jak widać zabrudziła się na tyle, że nie powinna być drugi raz użyta. To też kolejna nauczka.