W pierwszej (styczniowej) odsłonie drugiej edycji zabawy "Hafty i przysłowia" dostałyśmy do realizacji dwa przysłowia:
1. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
2. Brylant świeci i w popiele.
Zdecydowałam się na pierwsze, bo nie miałam koncepcji brylantu z popiołem.
Przy interpretacji każdego przysłowia szukam głębszego sensu... uważam, że wzór do haftu z poszczególnymi przedmiotami lub osobami występującymi w treści zdania jest zbytnim uproszczeniem... szukam rozwiązania sytuacyjnego.
Znalazłam świetny wzór pasujący do pierwszego przysłowia - dzieci zajadające się owocami w ogrodzie i nawet zaczęłam początkowe krzyżyki, gdy powróciłam do samego schematu. Przyjrzałam się konturom i doszłam do wniosku, że to dla mnie zbyt ryzykowne. Projektant zaszalał z trudnymi kreseczkami twarzy dzieci, jak gdyby sam nigdy nie realizował swoich pomysłów. Przy wyszywaniu twarzy balansuje się na linie - bardzo łatwo spaść do poziomu jarmarcznego kiczu. Wielokrotnie widziałam gotowe prace z portretami i reprodukcjami malarstwa, o których wolałam w ogóle się nie wypowiadać. To koszmarki w stylu "poprawionego" przez konserwatorkę-amatorkę XIX-wiecznego fresku ze ściany kościoła w hiszpańskim mieście Borja.
Wybrałam inny wzorek pasujący według mnie do pierwszego przysłowia i postanowiłam zrobić obrazek w stylu dawnej makatki. Taki "wintydż" z przymrużeniem oka. Chciałam zabawić się haftowaniem tekstu, bo chyba jeszcze nigdy tego nie robiłam (przynajmniej nic takiego nie pamiętam). Niestety, warunki do robienia zdjęć były jak najbardziej zimowe, czyli bardzo niesprzyjające.
Wzór potraktowałam dość swobodnie, a główną zmianą jest oczywiście język. Od zawsze nie uznaję napisów angielskich haftowanych przez polskie hafciarki..., mamy swój własny język. Oczywiście są pewne wzory, w których słowo, czy krótki tekst obcojęzyczny tworzą z obrazem spójną całość, ale nie lubię tej wszechobecnej angielszczyzny czy trzeba czy nie trzeba.
Wbrew pozorom hafcik okazał się dość czasochłonny - ze względu na zmiany kilkunastu kolorów, czego być może nie widać.
Wydawało mi się, że pisałam komentarz, ale może tylko mi się wydawało.
OdpowiedzUsuńCzasami mały hafcik pochłania więcej czasu niż dużo większy, a wszystko zależy od kolorystyki.
Pięknie zobrazowałaś przysłowie.
Mnie też nie podobają się napisy obcojęzyczne, jeśli obrazek ma być nasz, a już w ogóle drażnią mnie napisy obcojęzyczne na krajowych kartkach świątecznych.
Pozdrawiam ciepło.
Dziękuję za uznanie :)
UsuńNa pewno komentarza wcześniejszego nie było.
Pozdrawiam :)