sobota, 18 listopada 2017

Dobre zdjęcie haftu... łatwo powiedzieć


Jak zrobić dobre zdjęcie haftu? - profesjonalista pewnie wzruszyłby ramionami na taką ignorancję i odpowiedział krótko: tak samo jak zdjęcie każdego innego obiektu.
Oglądam, podglądam prace hafciarek od dziesięciu lat... prawie tak długo mam aparat cyfrowy (który już chyba dogorywa). Na początku szukałam zdjęć haftu krzyżykowego, żeby się uczyć, podglądać technikę, poznawać wzory. Nie zwracałam uwagi na poboczne szczegóły, bo w większości zdjęć na forach i blogach robótkowych dodatkowych elementów nie było. Owszem, po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że w gazetkach gotowe prace są fotografowane w pewnej aranżacji, ale blogowe sesje to były same hafciki... bardzo dokładnie pozbawiane "otoczenia".
Dobrze to widać na starszych blogach, mających kilkuletnią historię.
Początkowe zdjęcia - najważniejszy był haft, tło (jeśli w ogóle) to minimalne.
Teraz - coraz więcej przemyślanych i starannie zaplanowanych stylizacji do wielokrotnych ujęć.

Poniższe zdjęcie to moje pierwsze wyjście z haftem w plener.
Dotychczas cykałam fotki w mieszkaniu - popełniając przy tym wszystkie możliwe błędy, przede wszystkim z pośpiechu i braku czasu.
Głównym błędem było sztuczne (marne) światło, bo sporo hafcików przeznaczałam na prezenty i za każdym razem realizowałam ten sam scenariusz: dokończenie haftu w pośpiechu, szybkie prasowanie, szybkie działanie rodzinnego "oprawcy" (to specjalność mojego męża), cyk cyk zdjęcie i jeszcze szybsza wyprawa na imprezę.

A jak w końcu zmobilizowałam się do zabrania haftu na ogrodowe fotografowanie, to oczywiście kłody pod nogi. Miałam czas - pochmurny dzień ... Ledwo ustawiłam ramkę - zrobiło się jeszcze ciemniej i zaczął padać deszcz, więc na kilku szybkich pstryknięciach sprawa się zakończyła.
Ale pierwsza próba zrobiona...


środa, 15 listopada 2017

Jeszcze do świąt daleko, a już atakuje komercja

Znowu to samo... jak od kilku lat - zaledwie dzień, dwa po 1 listopada w marketach kłują w oczy świąteczne towary. Przedwczesny handel i nachalne reklamy, które już emituje tv, powodują  zbyt długo trwający czas przedświątecznych przygotowań i oczekiwań na same święta. Tak długo, że zanim one nadejdą już są kompletnie obrzydzone komercyjną szmirą i tandetą. I nie da się od tego uciec.
Jak mnie to denerwuje!!!

Jedyne co mogę zrobić to próbować odcinać się od zewnętrznego świata na różne sposoby.
W ramach robótkowego odcinania zwiększyłam moc przerobową w ramach swoich ZPT-ów  - dla przypomnienia: to moja nazwa rozpoczętych i odłożonych robótek, czyli Zbiór Porzuconych Tworów.
Są to hafciki, którym brakowało do dokończenia mniej lub więcej krzyżyków; są również te skończone, ale nie uprane, nie uprasowane, bez oprawy czy innej formy tzw. zagospodarowania.

Jednym z nich jest ten obrazek, który dla mnie idealnie wpisuje się w formułę szarugi jesiennej.
Zrobiłam go już jakiś czas temu, ale ponownie musiał czekać - tym razem na ramkę.


A w ogrodzie nagle, dosłownie z dnia na dzień co takiego oblazło moją starą jabłonkę-papierówkę.


poniedziałek, 30 października 2017

Końcówka orkanu nad nami

Może to i końcówka, ale nadal nieprzyjemna... a widoki zmieniają się jak w kalejdoskopie...





... za chwilę znów ciemności, grad ... i tak w kółko.
I znowu przybywa powalonych drzew i ułamanych gałęzi...

sobota, 28 października 2017

Niespodzianka...

Splocik jest niezwykłą organizatorką zabaw - nie dosyć, że wymyśla, zaprasza, zachęca, przesyła schematy, to jeszcze z tej okazji obdarowuje uczestniczki. 
Takie właśnie zakończenie zabawy Swobodne haftowanie wymyśliła organizatorka.
Do mnie także dotarła przesyłka-niespodzianka, za którą jeszcze raz Splocikowi dziękuję.
Jej zawartość w stu procentach będzie spożytkowana i używana - znalazły się w niej  i różności robótkowe i słodkości, ale przede wszystkim śliczne, własnoręcznie wykonane drobiazgi, które ja zawsze cenię najbardziej. Tym razem to osobista (bo z literką) poduszeczka z działającym magnesikiem na niesforne igiełki oraz frywolitkowa zakładka do książki.
Od momentu otrzymania przesyłki nie miałam warunków do zrobienia w miarę porządnych zdjęć - za oknami bez przerwy listopadowa już szaruga i ciemności. Nie chcąc przeciągać oczekiwania na dobre światło (chyba do wiosny!), zrobiłam kilkadziesiąt zdjęć, wybrałam kilka, trochę je podrasowałam, ale niewiele to pomogło.



 
Tu widać moc magnesu


Teraz z ciekawością czekam na kolejny pomysł... już zapowiedziany.

niedziela, 3 września 2017

"Swobodne haftowanie" - zakończenie


Od piątku pogoda nie sprzyja sesjom fotograficznym w plenerze (u nas leje już kolejny dzień), a że termin pokazania efektów zagospodarowania powstałych w trakcie zabawy hafcików mija nieubłaganie, więc zmuszona do zdjęć w jesiennych ciemnościach pokazuję swoje robótki. Planuję dodatkową sesję ogrodową przy dobrej pogodzie - mam nadzieję, że jeszcze będą piękne dni przed zimą.

Mam do pokazania i zgłaszam tylko trzy wykorzystania haftów, ponieważ w wykończeniu pozostałych konieczne jest szycie... którego organicznie nie cierpię. Ostatni raz szyłam na maszynie (przymusowo) dokładnie 38 lat temu. Tak więc hafciki muszą poczekać, aż ręcznie wydłubię to, co zaplanowałam (ręcznego też nie lubię!) lub namówię do współpracy wykonawcę szycia maszynowego - tu mam do wyboru męża i córkę. Nie zrobiłam tego wcześniej, bo pogoda jak zwykle w upały, pozbawiła mnie aktywności.

Pierwszy sposób wykorzystania - mój ulubiony - haft w ramce (wbrew pozorom to nie jest podłoga, moje robótki i książki pozują zawsze na stołku kuchennym).

 


Drugi - wypełnienie drzwiczek w kluczniku.
Tutaj nie jestem do końca zadowolona, bo podklejona z tyłu flizelina wykrzywiła trochę samą kanwę, no i nie udało mi się idealnie przyciąć brzegi. Może coś wymyślę na zakrycie tych krzywulców.
Drzwiczki klucznika będą miały zmienną dekorację - co jakiś czas nową.


Trzeci to zakładka do książek


Od początku myślałam o takim przeznaczeniu każdego konkretnego wzoru, dobierając pod tym kątem materiały...

Bardzo dziękuję organizatorce zabawy za pomysł - to było bardzo przyjemne i rzeczywiście swobodne  haftowanie.

czwartek, 31 sierpnia 2017

Letni kapelusik

Robótka łatwa i prosta, czyli na dwa-trzy wieczory, a zajęła mi praktycznie trzy tygodnie.
Powód? Wielokrotnie prucie, żeby właściwie się układała (upały też mi w tym nie pomogły).
Ja nigdy nie mogłam korzystać z gotowców, gdzie każde oczko jest wyliczone i podane, bo wszędzie jestem niewymiarowa. Zawsze musiałam przeliczać wszystkie wzory robótek na drutach, gdy korzystałam z książek i gazetek.
Jestem więc przyzwyczajona i nawet nie wyobrażam sobie innego sposobu, bo nawet przy idealnych wymiarach (marzenie!) każda z nas ma swój indywidualny styl i technikę, nie mówiąc już o różnicach w grubości nitek.

Powróciłam (na razie ostrożnie, bo z ręką nigdy nic nie wiadomo) do szydełka, biorąc udział w zabawie grupy na Ravelry "Włóczki roślinne - letnie razemtworzenie". Zaplanowałam przewiewny kapelusik z bawełny do pracy w ogrodzie przy pełnym słońcu. Mam co prawda kilka różnych nakryć głowy, ale nie do końca sprawdzają się w trakcie upałów.
A wybrałam szydełko, bo lepiej się do tej pojedynczej nitki nadaje niż druty.




Sesję fotograficzną kontrolowali - jak całą naszą obecność w ogrodzie - koci stołownicy.
To jeden z nich w oczekiwaniu na dostęp do miski... później dostał własną, bo jednak koty mają tu własną hierarchię ważności i nie każdy może jeść z każdym z jednej miski.




poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Stracony sierpień

Jak co roku czas upałów to dla mnie czas stracony życiowo. I niestety z biegiem lat jest coraz gorzej... Oczywiście muszę jakoś egzystować w takich warunkach (z dodatkowymi obowiązkami rodzinnymi), ale jadę dosłownie na minimum, przy fatalnym samopoczuciu.

Najbardziej mi żal letnich, wakacyjnych wyjazdów... to, że nie mogę nigdzie wyjechać, zmienić otoczenia, bardzo źle na mnie wpływa. Zawsze bardzo lubiłam wyjazdy gdziekolwiek... po prostu przed siebie. Może to pozostałości dzieciństwa, gdy rodzice uważali, że mając do dyspozycji duży ogród nie potrzebuję dalszych wyjazdów.

A w tym roku nawet krótkich wypadów do Leśnego Domu było zaledwie kilka.
Cudownie letnia była miniona niedziela... z lekkim wietrzykiem... błogi odpoczynek na werandzie... bez gotowania.


piątek, 28 lipca 2017

"Swobodne haftowanie" - część szósta

Można powiedzieć, że zabawa "Swobodne haftowanie", którą zorganizowała Splocik, wchodzi na ostatnią prostą. Nadszedł czas prezentacji ostatniego haftu i tzw. "zagospodarowanie" wszystkich sześciu części.
Mój ostatni hafcik - kanwa 16, kolor muliny jak zwykle trochę inaczej wygląda w rzeczywistości


Mimo starań (a strasznie nie lubię wszelkiego prasowania!), wyszło mi jakoś koślawo. Niestety...  nie widzę także poprawy w jakości moich zdjęć (chyba są na to niewielkie szanse).

poniedziałek, 17 lipca 2017

Niedziela w lipcowym ogrodzie

Wczorajsza pogoda była idealna... taką lubię najbardziej...
ciepło, ale nie gorąco... słońce i lekkie chmurki... chwilami miły wiaterek...
wspaniałe warunki, by siedzieć półleżąc na wygodnym leżaku...
patrzeć sobie na niebo...


na roślinki...



na zwierzęta małe i duże...



a mimochodem zebrać pierwsze plony z poletka cukinii i kabaczków (na razie tylko cukinie)



i próbować, czy czerwone porzeczki są nadal zbyt kwaśne i niedojrzałe (ślimakom nic nie przeszkadza)


wtorek, 11 lipca 2017

W hafcie krzyżykowym lubię... tylko sam haft

Przy okazji szukania materiału do zrobienia piątego ornamentu w zabawie "Swobodne haftowanie", wyciągnęłam  na światło dzienne kolejny gotowy hafcik, który czeka na zagospodarowanie. Zrobiłam go w październiku ubiegłego roku i na tym zrobieniu sprawa się zakończyła.


Mam więcej takich skończonych prac pod względem hafciarskim, ale pozostawionych na tym etapie.
Dlaczego?
Bo strasznie nie lubię tej dalszej pracy - pranie, prasowanie (tego wręcz  nienawidzę - nie prasuję mężowskich koszul), szukanie odpowiedniej ramki, oprawianie, ewentualnie jakieś inne zagospodarowanie. To mi się tylko udało w przypadkach, gdy hafcik był przeznaczony na prezent. W takich sytuacjach wkracza mój mąż, który już się wyspecjalizował w zawodzie hafciarskiego oprawcy (nie ma to jak spokój i  inżynierska precyzja!). Inne hafciki leżą, zamiast wisieć na ścianach i je ozdabiać (w moim domu).

Ja chyba jestem nietypowa pod tym względem, bo nie lubię też etapu pierwszego - przygotowawczego. A podobno są takie hafciarki, które uwielbiają mierzenie kanwy i szukanie odpowiednich kolorów muliny (czytałam takie wypowiedzi na blogach). Ja wręcz przeciwnie... nie odczuwam żadnych dreszczy (jakie miewała Ania z Zielonego Wzgórza)  przy tych czynnościach. To dla mnie stresująca (a nuż się pomylę w liczeniu i za mało ciachnę) strata czasu. Niestety, nie mam pod ręką krasnoludków, które by za mnie wykonały robotę.

Zdjęcie tego haftu oddaje pogodę ostatnich dni - padało i było pochmurno, więc pozostał tylko balkon. 
Z zagranicznych blogów przyszła do nas w ostatnich latach moda na fotki w plenerze - zauważyłam ją na blogach dziewiarskich, a konkretnie drucianych. Tu chusta rzucona na trawę, tam sweterek na płocie lub serwetka na spróchniałej sztachecie, albo czapka na jakimś zardzewiałym elemencie parkingowym w środku miasta - taki zgrzebny wintaż na łonie  (natury lub cywilizacji, oczywiście).
Na pewno zdjęcia robione przy naturalnym świetle są lepsze, więc ja też ulegam tej modzie, kiedy mam na to czas i jestem w ogrodzie. Jednak bez przesady... tzn. bez bezmyślnego papugowania stylu i tworzenia całych aranżacji z dodatkami. Robótka na trawie i wystarczy.

sobota, 8 lipca 2017

"Swobodne haftowanie" - część piąta

Poślizg z poprzedniej części skutkował poślizgiem w następnej... na szczęście ten jest krótszy.
Oto moja wersja piątego wzoru (kanwa 16 w kolorze ecru) w zabawie "Swobodne haftowanie"


poniedziałek, 19 czerwca 2017

"Swobodne haftowanie" - część czwarta

Za kilka dni na blogach uczestniczek zabawy u splocika pojawią się hafty według wzoru nr 5, a ja dopiero teraz prezentuję zaległą "czwórkę". To moja robótka "poślizgowa", bo zrobiona  z duużym poślizgiem czasowym.


Dane techniczne:
biała kanwa 16
mulina w kolorze kulinarnym, czyli zabielanego barszczu buraczkowego

środa, 3 maja 2017

"Swobodne haftowanie" - część 3

Tym razem moje swobodne haftowanie w zabawie u Splocika poszło jak po maśle... szybko i bez pomyłek
Na pewno dlatego, że wybrałam kanwę 14, po którą już coraz rzadziej sięgam, a to materiał łatwy do pracy (co szczególnie ważne dla osób początkujących). Teraz głównie wyszywam na 16, ale trafia się też 18 i próby na lnie). Wolę drobniejszą kanwę, bo jednak jest różnica w efekcie końcowym. To nie znaczy, że całkowicie skreślam kanwę 14... są pewne wzory, do których ta kanwa pasuje. 
A wybrałam ten materiał ze względu na kolor - kiedyś kupiłam takie łososiowe różowości i teraz szukam dla nich zastosowania.
Mulina to ponownie Ariadna... to wykorzystywanie posiadanych zapasów w ramach przemyślanej oszczędności.
Robótka skończona przed 25.04., ale kolejne dni były tak ponure, że ciągle odkładałam zrobienie zdjęcia. W końcu jednak trzeba dołączyć do prezentacji w zabawie, więc zdjęcie jest jakie jest... (dzisiaj równie ponuro)

niedziela, 26 marca 2017

"Swobodne haftowanie" - część 2

U mnie druga część zabawy "Swobodne haftowanie" na tym etapie zakończona (efekty zagospodarowania pokazujemy później), chociaż jak zwykle nie obyło się bez potknięć. To dla mnie duży sygnał alarmowy, że z jednej strony muszę jeszcze bardziej skupiać uwagę w trakcie pracy, ale z drugiej, że niestety życiowe zmęczenie bierze górę i ja w tej walce nie wygram. Ewentualnie mogę się jakoś bronić i nie poddawać się...

Ale pomyślmy o przyjemniejszych sprawach - to mój drugi haft w zabawie. 


Tym razem już całkowicie wykonany w jednym kolorze - trudno mi określić, bo to nie brązowy, ale bardziej ciemniejszy-rudo-brązowy, z fajnym połyskiem.
Wykorzystałam kanwę 18, którą kilka lat temu farbowałam domowym sposobem - z użyciem kawy, herbaty liściastej i różnych przypraw kuchennych. Wtedy to było takie jednorazowe doświadczenie, chciałam uzyskać coś marmurkowego, ale nie do końca ten marmurek wyszedł. Raczej uzyskałam kilka zacieków, ale zupełnie nieźle wyglądają.
Na tym fragmencie z haftem niewiele ich się załapało, a kanwa ma ciepły kolor kawy mlecznej (czego oczywiście zdjęcie nie pokazuje prawdziwie). 





wtorek, 14 marca 2017

Przedświąteczne haftowanie

Na forach i blogach robótkowych świąteczne przygotowania idą już pełną parą.
Dominują kartki tworzone w różnych technikach - głównie papierowe z dodatkami.
Haftowanych pojawia się mało... może coś w tym jest, że moda na haft krzyżykowy już przemija?
Na pewno bardzo osłabła aktywność blogerek polskich - ... w pisaniu... a jak jest z haftowaniem to już trudno powiedzieć.
W tym kontekście bardzo jestem ciekawa kolejnej wystawy "Złota igła 2017"
Ale to impreza na czerwiec, a teraz myślę o robótkach wielkanocnych.

Z ciekawości poszukiwałam w internecie tematów na Wielkanoc. Chodziło mi  o nowości, ale ich właściwie nie ma. Jedyne wzory, których nie znałam to jajka patchworkowe/geometryczne (chociaż one też może być starszymi wzorkami, na które ja dopiero teraz trafiłam).

O ile motywy bożonarodzeniowe dosłownie zalewają internet, to wzorów wielkanocnych jest jednak mniej. I nie znalazłam nowości, które by mnie zachwyciły. Krążą te same od kilku lat wzorki - z jednej strony "zachodnie"... dziwacznie powykręcane kurczaki, nabzdyczone zające, o mało inteligentnym wyrazie baranków już nie mówię. Oczywiście wszystko z angielskimi napisami;  z drugiej strony "wschodnie", czyli po prostu rosyjskie wzory z akcentami prawosławia i cyrylicą w napisach (akurat to odczytuję lepiej niż angielszczyznę). A po środku polska oferta - niby najbardziej zbliżona do tego tradycyjnego wzornictwa, które ja najbardziej lubię, czyli pisanki, koszyczki, palemki itd., ale co z tego, skoro większość tych projektów to jakiś poziom zbliżony do monidła.

W nowościach gazetek papierowych nie mam rozeznania, bo od dawna nie kupuję. Z tego co widziałam w internecie oferta nowych polskich gazetek pozostaje w tym samym stylu od lat.

Dlatego poszukałam w swoim ZPT, czyli Zbiorze Porzuconych Tworów i wyciągnęłam jajeczny sampler, który zaczęłam robić niepamiętamkiedy.



Wtedy źle mi się go robiło, bo mam schemat słabo czytelny (a jeszcze do tego wtedy był wydrukowany na starej drukarce). I tak się z nim męczyłam bezmyślnie, bo starałam się wiernie trzymać schematu.
Bez sensu...
Ale od kiedy dotarło do mnie, że przecież nie odrabiam pracy domowej na stopień i mogę sobie dokonywać zmian jak mi się zachce, mam o wiele lepsze samopoczucie hafciarskie.

Wtedy zrobiłam trzy środkowe jajka, a teraz chcę dokończyć całość jako makatkę jajeczną. 
Planuję również zmianę ramki, bo we wzorze niemiecki napis kompletnie mi nie odpowiada. 
I nie ma tu znaczenia język... po prostu nie lubię napisów w innych językach. Chyba, że jakoś to wynika z wzoru (ale też można zrobić polską wersję).

niedziela, 26 lutego 2017

"Swobodne haftowanie" - część 1

Przyszedł czas na prezentację pierwszej robótki powstałej w ramach zabawy u Splocika.
Zgodnie z zasadami zabawy pokazujemy na razie same hafty, bez dalszego wykorzystania - to będzie później. I dobrze, bo nie mam jeszcze pomysłu, więc spokojnie mogę się zastanawiać i twórczo kombinować :)
Ja swój hafcik zrobiłam na kanwie 18 muliną Ariadny - kolory na zdjęciu są wyjątkowo zgodne z rzeczywistością, co może być zaskoczeniem przy dzisiejszym mocno pochmurnym niebie.



Już czekam z niecierpliwością na drugi wzorek.

Edycja posta
Jak się okazało trochę się potknęłam na samym początku zabawy, bo hafty mają być jednokolorowe. Ale, jak mnie przekonała organizatorka, mogę dalej brać udział w Swobodnym haftowaniu.

 

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Pierwszy w tym roku

Koniec i początek roku obfitował na blogach (książkowych, robótkowych, kulinarnych) w podsumowania i plany.
Ja sama nie miałam "materiału" na takie podsumowanie, bo w minionym roku jak zwykle rozgrzebałam trochę nowych prac, ale z ich zakończeniem już było kiepsko. Do tego doszedł tak wielki chaos i bałagan w zdjęciach robótek (i nie tylko!), że sama pogubiłam się gdzie co jest. 
W ciągu tych prawie 10 lat mojego bycia w internecie wiele się zmieniło - wstawiałam zdjęcia swoich robótek w różnych miejscach. A po drodze niektóre  hostingi zniknęły, inne się przekształciły w sklepy, jeszcze inne dokonały zmian, które niekoniecznie mnie się podobają ... jednym słowem porządki konieczne pod zaraz.
Na razie rozpoczęłam nowy rok z planami uporządkowania tego chaosu i odkreślając grubą kreską miniony czas prezentuje nowość w nowym roku. Hafcik bez nazwy, bo wzór miałam w zapasach też bez nazwy - powiedzmy, że to po prostu "Wiatrak". 


Zaczęłam go w czasie świąt, kiedy już mogłam odreagować przygotowania wigilijne (a to było duże wyzwanie w tym roku).
Nie mam teraz pomysłu na wykorzystanie (zrobiłam sobie tak dla samej przyjemności haftowania), zostawiłam trochę miejsca na dole na ewentualny jakiś napis i hafcik rozpocznie serię "szufladową", czekając na swój czas.


Wymiary samego haftu: 11,5x12,5 cm
Użyłam dwóch odcieni niebieskiego, ale to na zdjęciu bardziej widać niż w rzeczywistości 

(i oczywiście kolory są nieco inne). 
Aida 16.

piątek, 20 stycznia 2017