piątek, 21 sierpnia 2015

Powrót do szydełka okupiony bólem, więc ponownie żegnam je na dłużej

Szydełko odłożyłam na rzecz drutów już wiele lat temu i dość rzadko po nie sięgam. Główną przyczyną jest po prostu dyskomfort w pracy tym narzędziem - od dawna jest to dla mnie czynność niewygodna (boli mnie ręka nawet po krótkim czasie), więc trudno mówić o jakiejkolwiek przyjemności i relaksie robótkowym.  W czasie letnio-upalnej przerwy zrobiłam  jednak kilka szydełkowych drobiazgów - dokończonych i niedokończonych. Dokończone są dwa woreczki/opakowania, które zrobiłam na prośbę najbliższych mi osób - mojej córki i mojej przyjaciółki.

Dziecko zamówiło opakowanie na harmonijkę ustną, czyli po prostu organki.


Zrobiłam półsłupkami metodą bezszwową, czyli na okrągło. Włóczka to cieniowana bawełna "zerówka", w której paski same się ułożyły.


Ze względu na rozmiar taki woreczek robi się bardzo szybko i tu chyba tkwi źródło silnego bólu ręki, który nie chce mnie opuścić (i niestety bardzo utrudnia mi teraz życie). Widocznie robiłam za szybko, co w połączeniu z nietypowymi na co dzień ruchami ręki przy wachlowaniu się w czasie najgorszych upałów tak mocno nadwyrężyło prawą rękę.
Dlatego żegnam to narzędzie bez żalu na długo... a może już na zawsze (to się dopiero okaże).


Bardzo podobny jest woreczek na telefon dla przyjaciółki, ale jeszcze wymaga przyszycia guzika.

A przy okazji muszę dać upust swojej alergii na panujące coraz bardziej w sieci "robienie na szydełku". Strasznie mnie to denerwuje, bo przecież osoby szydełkujące widzą w trakcie pracy, że nic na szydełku nie ma.  

Robimy na drutach, ale szydełkiem!!!